Gdy kilka dni temu kierownictwo tygodnikalisickiego.pl nałożyło na mnie obowiązek przeglądania prasy co sobotę, odpowiedziałem z fałszywym uśmieszkiem i jeszcze bardziej zakłamaną uniżonością, że wykonam polecenie gorliwie i z oddaniem. W głębi duszy cynicznie zarechotałem, że nic nie będzie już z sobotniego przeglądu prasy i nikt, ani nic nie zakłóci mojego sobotniego lenistwa. Dlaczego? Proste. W piątek miał być koniec świata. Zatem i koniec mediów, nie tylko papierowych.
Tymczasem - jak wiemy - Majowie całkowicie się skompromitowali. A cały dorobek cywilizacji prekolumbijskich, może z wyjątkiem pomidorów i kukurydzy, okazał się niewiele wart. Innym okiem zacząłem patrzeć od tego dnia na Corteza i Pisarra. Ale ich zostawiamy i wracamy do gazet.
A tam nie ma nawet jednego reportażu z końca świata. Żadnych, zwykłych w takich okolicznościach, doniesień o ofiarach. Ani analiz, kto zyskał, a kto stracił na Armageddonie. Nawet nie ma komentarzy socjologów, ani politologów. Chociaż nie - w „Superexpresie", gdzieś głęboko, tekst o tym, że potomkowie Majów przepraszają za to wszystko. Całość zilustrowana zdjęciem trzech facetów, bezradnie rozkładających ręce, z głupimi sombreros na głowach.
Zamiast końca świata jest za to przedświąteczny miszmasz. Zwłaszcza na jedynkach. „Superexpress” donosi: „Socha kupiła mężowi prezent za 17000". Dla niezorientowanych - Socha jest aktorką, prezent jest zegarkiem. A mąż szczęśliwcem. „Fakt” zupełnie niewesoło - „Smutne święta Kaczyńskich. Jadwiga w szpitalu. Marta sama bez męża!” . „Gazecie Polskiej Codziennie” też nie do śmiechu - „Tarcza przeciw atakom szatana”. To tekst wyjaśniający, dlaczego do każdego egzemplarza został dodany poświęcony medalik św. Benedykta. „Nasz Dziennik” autotematycznie - „Prokurator wezwie Ogrodowczyk”. Temat jest ważny, bo dotyczy kontrowersji wokół koncesji dla TV Trwam, ale trudno tu powstrzymać się przed drwinami z redakcyjnego kunsztu „ND”. Szanowne Koleżanki i Koledzy z „ND”, naprawdę myślicie, że miliony Polaków wiedzą, kim jest ta pani Ogrodowczyk i dla tytułu z jej nazwiskiem ustawią się w kolejkach przed kioskami?
„Rzeczpospolita” zauważa: „Bieganie i tańce zamiast kolędy”. A „Gazeta Wyborcza”€ś pojechała otwartym klerykalizmem. Wielka reprodukcja jawnie opresywnego wobec ateistów obrazu Carravagia „Matka Boska od Pielgrzymów”. Czy w dobie zawłaszczania świeckiego państwa przez Kościół godzi się dawać takie ilustracje? Przecież na to patrzą osoby niewierzące i innych wyznań. Jak one się teraz czują, Gazeto?
Co do tekstu o Carravagio, to jest długi i przyciężki, więc nie będziemy go cytować. W ogóle cała „Wyborcza” jest dziś gruba, ciężka jak tuwimowska lokomotywa, że aż pot z nudy spływa. Trochę tradycyjnych potępień pod adresem IPN i tych, co nie czczą raportu Millera, ale to zgodnie ze standardem. Jedyne co da się przeczytać to wywiad z Karolem Okrasą. O gotowaniu. Zresztą Okrasa chyba jest kosmitą, ale całkowicie pozytywnym, bo nie wie, z kim gadał. Na pytanie o kobiety w kuchni odpowiedział całkowicie uncorrect, że to za ciężka dla nich praca. A pytany o danie na piątek od razu odpowiedział, że musi być ryba. I jeszcze lubi rytuał świniobicia.
Jeszcze ciekawostka z GW, a konkretnie z dodatku stołecznego. Do Warszawy przyjechały wagony, które mają obsługiwać drugą linię metra. Jeśli ktoś nie wie - stolica będzie miała drugą linię metra za kilka lat, jeśli wszystko pójdzie dobrze. Do tego czasu wagony sobie troszkę podrdzewieją.
W „Rzepie”, choć ta pokaleczona i zmasakrowana przez pewnego medialnego wizjonera, trochę lepiej niż w „GW”. Mimo że załoga zdziesiątkowana i mury w wielu miejscach pokruszone broni się „Plus Minus”. Kilka wciągających tekstów o tematyce religijnej. Osobiście polecam artykuł Jerzego Haszczyńskiego o kwestii, która powinna być wyrzutem sumienia dla całego świata chrześcijańskiego, czyli o losie naszych współwyznawców w świecie islamu. „Warto przypominać, ale kościoły istniały na Bliskim Wschodzie wcześniej niż meczety” - czytamy w artykule „Krzyż w cieniu półksiężyca”. Znakomity też jest wywiad z Vytautasem Landsbergisem” pt. „Polska gra słabo”. Wiele tez słynnego litewskiego polityka nie jest dla nas Polaków do przyjęcia, ale Landsbergis mówi rzeczy ważne o naszej polityce zagranicznej. Coś co powinniśmy przemyśleć. Także ciekawy wywiad z Leszkiem Millerem. Trochę o smoleńskim wraku, trochę o perypetiach lewicy błądzącej w poszukiwaniu zagubionej tożsamości.
W środku „Naszego Dziennika” warto zajrzeć do sensownie skomponowanego magazynu „Polaków portret własny”. Jeśli ktoś jest uprzedzony do „ND” to będzie zaskoczony wysoką jakością zamieszczonych w magazynie artykułów. W „GPC” arcyciekawy tekst Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego. Tytuł „Mity >pragmatyzmu< polskiej polityki wobec Rosji” tłumaczy wszystko. Mnie najbardziej zaintrygował fragment dotyczący stosunków gospodarczych, czyli mitów na temat rzekomych szans dla naszego eksportu na rosyjski rynek.
W „Fakcie” i w „Superaku” identyczne zdjęcie Kasi Tusk targającej wiaderko z kiszoną kapustą. Oczywiście nie wierzymy, że to ustawka. W „SE” także wzruszająca fotoopowieść o tym, jak poseł Agent Tomek kupuje bieliznę swojej narzeczonej Madzi. Poseł ma 36 lat, o wieku Madzi „SE” nie informuje. W każdym razie poseł A.Tomek znów dba o powagę swojego mandatu. Może on po prof. Glińskim mógłby zostać kandydatem na merytorycznego premiera PiS?
A propos tej partii i jej przywódcy ciekawa polemika na łamach „GPC” między Rafałem Ziemkiewiczem a Piotrem Lisiewiczem. - Im Kaczyński dłużej jest w polityce, tym chętniej używa prostej strategii: obstawić na ruletce zero i niezłomnie czekać, aż wypadnie. Jako takie obstawianie odbieram głoszenie jako rzeczy pewnej, że w Smoleńsku doszło do zamachu - pisze RAZ.
- Kaczyński w przeciwieństwie do Ziemkiewicza ocenia dowody i uznał, że dłużej udawać, iż nie wiemy, co stało się w Smoleńsku, nie można. Degradowałoby to Kaczyńskiego do roli jednego z małych politycznych graczy - ripostuje Lisiewicz. Ale jakoś dziwnie to robi, bo chyba nie zauważył, że właśnie przytaknął Ziemkiewiczowi. To nie mógł już otwartym tekstem napisać, że Kaczor jednak się degraduje? Po co tak kluczyć?