W czasie, gdy toczy się debata nad postacią płk. Kuklińskiego – o tym, czy był bohaterem, czy zdrajcą – niespodziewanie kończy się inny spór: o ocenę gen. Jaruzelskiego. Zbieg okoliczności robi wrażenie, bo to w końcu Jaruzelski miał powiedzieć o Kuklińskim, że jeżeli pułkownik jest bohaterem to on i jemu podobni są zdrajcami.
Zmiana polega na tym, że ci którzy uważali Jaruzelskiego za zdrajcę dalej tak sądzą, a ci, którzy bronili go i chcieli stawiać na piedestałach muszą zamilknąć. I to za sprawą samego Jaruzelskiego. Na naszych oczach ten, który miał być patriarchą polskiej lewicy – od Millera do Michnika – zamienił się żałosnego, obleśnego starucha. Ktoś taki źle się prezentuje na pomniku.
Każda próba przekonywania o tym, że był on „człowiekiem honoru” i że uchronił Polskę przed inwazją, gdyż wybrał „mniejsze zło” przegra ze słowami jego żony o głowie gosposi pod generalską kołdrą. Obrońcy nawet nie będą mogli uciec do cynizmu – tej ostatniej reduty przegranych spraw – bo nie da się przedstawić Jaruzelskiego jako jurnego, koszarowego byczka. Co, jak co, ale Jaruzelski nie był Cyrankiewiczem. Jego wizerunek budowano malując postać ascetyczną, do bólu profesjonalną. Taką, w której chłodna racjonalność wygrywa z emocjami.
Teraz ta ascetyczna ikona lewicy jest już tylko karykaturą. Każda debata o bilansie jego życia i działalności będzie łączyła się ze złośliwym chichotem. Wielbiciele Jaruzelskiego przekonali się, co znaczy powiedzenie o ręce w nocniku. I nie jest to kwestia ich pecha, że ich bohater dał przyłapać się w tak żenujący sposób. Tak musiało się stać, bo legenda, którą budowali opierała się na fałszu – Jaruzelski nie był przez całe swe życie człowiekiem zasad, lecz koniunkturalistą. Patrzył na świat przez pryzmat tego, co jest dobre lub złe dla niego osobiście, a nie dobre czy złe w swej istocie. Zatem, gdy zgrzybiałość stłumiła zmysły i ostrożność musiało dojść do takiego końca.
Szkoda, że to nie sądy Rzeczypospolitej wbiły osikowy kołek, a zrobiła to gazeta, zwana bulwarówką. Ale widać, że w takim żyjemy świecie i trzeba cieszyć się tym, co mamy. W każdym razie – jesteśmy świadkiem historycznej chwili.