We wtorek polityk usłyszała zarzuty. – Prokurator przedstawił mi zarzuty. Jeden o obrazie uczuć religijnych, a drugi o złośliwym przeszkadzaniu w kulcie religijnym, choć według Sądu Okręgowego i Rejonowego w Toruniu tak nie jest, co potwierdza prawomocny wyrok – powiedziała Scheuring-WIelgus podczas briefingu po opuszczeniu toruńskiej prokuratury.
Dodała, że złożyła w prokuraturze krótkie wyjaśnienie i odmówiła odpowiedzi na pytania.
– Prokurator Marcin Licznerski jest święcie przekonany do swoich racji. Zobaczymy, czy za rok będzie dumny z tego, za co ściga posłów. Prokurator nie stoi po stronie kobiet, nie rozumie ich. Jest prokuratorem Kościoła. To smutny dzień kompromitacji prokuratury, która nie identyfikuje się z wyrokami sądów – stwierdził obrońca parlamentarzystki mec. Artur Nowak.
Sejm uchylił immunitet
Aby możliwe było postawienie zarzutów, najpierw Sejm musiał uchylić Joannie Scheuring-Wielgus immunitet. Za odebraniem immunitetu Scheuring-Wielgus głosowało na początku listopada 236 posłów, przeciw było 206, a wstrzymało się 10. Wcześniej sejmowa Komisja Regulaminowa, Spraw Poselskich i Immunitetowych wydała opinię, w której opowiedziała się za ukaraniem polityk Lewicy.
– Tak, weszłam do kościoła, stanęłam w ciszy z komunikatem: "Kobieto, sama umiesz decydować". Cieszę się, że od dwóch lat rozmawiamy o tym komunikacie. Niech się niesie, bo kobieta nie potrzebuje przy podejmowaniu decyzji ani księdza, ani polityka. To nie ja wprowadziłam politykę do Kościoła – stwierdziła poseł Lewicy jeszcze przed głosowaniem.
Czytaj też:
"Happening" Scheuring-Wielgus. Zakłóciła konferencję prasową