Jak ustalił reporter stacji, na razie śledczy zbierają dowody. Uznali, że może zachodzić podejrzenie "przywłaszczenia powierzonego mienia". "Przedstawiciele firmy, z którą w burzliwych okolicznościach rozstał się były polityk, stwierdzili, że nie oddał im wynajętej skody, a także sprzętu elektronicznego" – czytamy.
Sam Marcinkiewicz przekonuje, że o sprawie dowiedział się właśnie od dziennikarza RMF FM. Zaprzeczył jednocześnie, że nie rozliczył się z samochodu. Miało się to stać kilka tygodni po tym, jak odszedł od pracodawcy.
Marcinkiewicz: Podłoże polityczne
Były premier przekonuje, że został przez tę firmę oszukany. Spółka ma mu zalegać 70 tysięcy euro wynagrodzenia. Były szef polskiego rządu przyznał natomiast, że wciąż ma służbowy laptop. – Zdeponowałem ten laptop, bo na nim są dokumenty, których będę używał przeciwko Trinity Crown w Luksemburgu – zapewnia Kazimierz Marcinkiewicz.
Marcinkiewicz stwierdził, że działania prokuratury mogą mieć podłoże polityczne, bo ostatnio jest kojarzony z opozycją.
– Ziobro chce utrudnić mi życie i szuka każdego możliwego zahaczenia. To, że chce wykorzystać oszustów (Trinity Crown - przyp. red.) do tego celu, to jest już zdumiewające i pokazuje degrengoladę tej władzy – podkreślił były premier.
Kłopoty byłego premiera
Przypomnijmy, że w styczniu Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy wydał wyrok nakazowy wobec byłego polityka dotyczący uchylania się od obowiązku alimentacyjnego przez byłego premiera. Sąd skazał go na sześć miesięcy ograniczenia wolności z obowiązkiem wykonywania nieodpłatnej pracy na cele społeczne w wymiarze 20 godzin miesięcznie. Pełnomocnik Marcinkiewicza złożył sprzeciw. Sprawa ma się zacząć od nowa.
Czytaj też:
Sprawa męża marszałek Witek. Media: Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa