Na 1 października Donald Tusk zapowiedział w Warszawie "marsz miliona serc". Pierwotnie miała to być odpowiedź na sprawę pani Joanny z Krakowa, jednak obecnie wydaje się, że celem jest głównie przedwyborcza mobilizacja.
W sztabie KO trwa akcja organizowania autokarów, które zwiozą na niedzielę uczestników marszu. "Oficjalnie władze Platformy na razie nie ujawniają dokładnych liczb. Choć wiadomo, że np. ze Śląska 1 października wyruszy do stolicy ok. 80 autokarów. W czerwcu było o dwadzieścia mniej. Nasi rozmówcy przekonują, że to świadczy o olbrzymiej mobilizacji. Jeszcze większej niż przed marszem 4 czerwca" – opisuje Onet.
"Kluczowa była i jest Warszawa. To od ludzi ze stolicy i okolic będzie zależało, jaka frekwencja będzie na marszu 1 października. Uważamy, że będzie nas znacząco więcej niż latem. A przypominam, że wtedy pogoda była rewelacyjna i sporo ludzi po prostu mogło wyjechać na weekend. Tymczasem pobiliśmy absolutny rekord, jeśli chodzi o demonstracje uliczne po 1989 r." – twierdzi anonimowy polityk PO.
KO liczy na wzrost poparcia
Kampania KO skupia się obecnie przede wszystkim na marszu. "Ruszyła kampania reklamowa w sieci i w telewizji, na ulicach pojawiły się również specjalne bilbordy. Sztabowcy KO spodziewają się, że efektem marszu będzie sondażowy wzrost poparcia dla największej partii opozycyjnej" – czytamy
Platforma chce powtórzyć, a nawet przebić efekt marszu 4 czerwca. Wtedy to "notowania Koalicji wyraźnie zaczęły rosnąć. Z kolei PiS zaczął stopniowo tracić poparcie lub – jak w niektórych sondażach – przestał pozyskiwać wyborców" – wskazuje portal. Decyzja o tym, aby zorganizować kolejny wiec, miała zapaść po dymisji szefa sztabu PiS Tomasza Poręby. "To wtedy zapadła decyzja, by tuż przed wyborami parlamentarnymi, które odbędą się 15 października, zorganizować kolejny marsz" – zaznaczono.
Czytaj też:
Nowy sondaż obala mit. Kobiety wolą PiS niż KOCzytaj też:
Trzaskowski: Nie da się wygrać wyborów tylko na negatywnych emocjach