Afera w Alkmaar. Holenderska minister poucza premiera Morawieckiego

Afera w Alkmaar. Holenderska minister poucza premiera Morawieckiego

Dodano: 
Holenderska minister sprawiedliwości Dilan Yesilgoz
Holenderska minister sprawiedliwości Dilan Yesilgoz Źródło:PAP / JEROEN JUMELET
Holenderska minister bezpieczeństwa i sprawiedliwości poucza premiera Polski. Chodzi o aferę wokół meczu Legii w Alkmaar.

Według informacji obecnych na miejscu polskich dziennikarzy, sytuacja eskalowała po tym, jak Holendrzy zamknęli stadion w obawie przed kibicami Legii. W tym samym czasie obiekt opuszczali zawodnicy i sztab Legii Warszawa. Ci, którzy nie dotarli do autobusu, zostali zatrzymani przez policję. Miało dojść do sprzeczki i przepychanki. Zatrzymano dwóch piłkarzy. "Josue został wypuszczony na wolność. Radovan Pankov jest już po złożeniu zeznań, na co czekał długimi godzinami, ale nie jest jeszcze wolny. Josue odpuścili szybko. Wypuszczenie Pankova się przeciąga" – informował po południu Samuel Szczygielski z portalu meczyki.pl. Ostatecznie obaj piłkarzy stołecznego klubu zostali zwolnieni.

Do zdarzeń w piątek rano odniósł się premier Mateusz Morawiecki. "Bardzo niepokojące doniesienia z Alkmaar. Poleciłem Ministerstwu Spraw Zagranicznych pilne działania dyplomatyczne w celu weryfikacji wydarzeń z nocy. Polscy zawodnicy i kibice muszą być traktowani zgodnie z prawem. Nie ma zgody na jego łamanie" – napisał na portalu X.

Holenderska minister broni policji

Polski premier doczekał się odpowiedzi holenderskiej minister sprawiedliwości Dilan Yesilgoz. – Wolałabym, żeby najpierw spojrzał na swój własny klub – powiedziała holenderska minister odnosząc się do przedmeczowych wydarzeń. Wtedy kibice Legii mieli doprowadzić do utraty przytomności przez jednego z policjantów, co według Yesilgoz jest jej największym zmartwieniem. Minister całkowicie odrzuca krytykę policji. – To piłka nożna, więc zachowujcie się, jak należy i nie polegajcie na policji. Robimy to dla zabawy. Taka jest idea – stwierdziła Yesilgoz. Przyznała też, że nie wie, o co chodzi w sprawie dotyczącej piłkarzy Legii.

Prezes Legii Dariusz Mioduski powiedział podczas konferencji prasowej że atmosfera konfrontacji ze strony holenderskiej była tworzona od kilku dni.

– To chyba nie był po prostu taki incydent, który się stał, tylko było coś, co narastało. Przyjechałem dopiero wczoraj po południu do Alkmaar, ale od razu usłyszałem raporty od różnych osób z naszej delegacji, od VIP-ów, naszych pracowników, ludzi którzy byli w mieście, że cały czas coś się dzieje, cały czas są szykanowani. Nastawienie całego rządu lokalnego w Alkmaar było fatalne. Były wypowiedzi publicznie o tym, że pani burmistrz sobie nie życzy Polaków w mieście, ludzie byli wyprowadzani z restauracji. Czyli ta atmosfera braku bezpieczeństwa trwała już od kilku dni i było to nakręcane z ich strony – powiedział. – Dla mnie to co się stało jest absolutnym skandalem. Przez wiele lat jeżdżę na mecze w różnych miejscach, od Kazachstanu po Portugalię. Widziałem parę sytuacji, widziałem sytuację, gdy nasz autobus z drużyną, sami zawodnicy byli atakowani przez kibiców naszych rywali – to widziałem. (…) Ale nigdy nie widziałem, żeby nasza drużyna i członkowie sztabu, ludzie z zarządu byli atakowani przez ochronę i policję. To jest coś, co wydaje mi się, że nie miało precedensu na skalę światową. To jest coś, czego my nie odpuścimy – zaznaczył.

Reakcja UEFA

"Oficjalne raporty ze wszystkich meczów rozegranych wczoraj wieczorem są obecnie analizowane" – wskazała UEFA w odpowiedzi na pytania Przeglądu Sportowego.

W piątek wieczorem UEFA poinformowała o wszczęciu śledztwa.

Czytaj też:
Konferencja Legii. Mioduski o bezprecedensowym skandalu w Alkmaar

Źródło: X / przegladsportowy.pl/gazeta.pl
Czytaj także