Na łamach jednego z największych brytyjskich dzienników Paweł Lisicki zauważa, że zdecydowane zwycięstwo, które PiS odniósł zarówno w wyborach prezydenckich, jak i parlamentarnych, wynikało w dużej mierze z faktu, że Polacy byli rozczarowani rządami Platformy Obywatelskiej. To za czasów PO służby specjalne próbowały siłą przejąć laptop ówczesnego naczelnego „Wprost”, a rząd naciskał na zmianę linii redakcyjnej „Rzeczpospolitej”. Tuż przed oddaniem władzy politycy PO próbowali zaś kolejnego bezprawnego działania: wciśnięcia do Trybunału Konstytucyjnego nowych sędziów o poglądach politycznych zbliżonych do Platformy.
Redaktor naczelny „Do Rzeczy” podkreśla, że zarówno zmiany w mediach publicznych, jak i w Trybunale Konstytucyjnym były całkowicie zgodne z unijnym prawem i trudno je traktować jako coś niezwykłego w demokratycznych krajach. Zmiany te nie zostały jednak dobrze przyjęte przez zdemoralizowaną polską opozycję, która ogranicza się do absurdalnego gardłowania, że Polska stacza się w kierunku putinowskiej dyktatury.
Paweł Lisicki zwraca uwagę na niebezpieczny precedens: Komisja Europejska opowiedziała się po jednej stronie politycznego sporu i stanęła po stronie opozycji. Tymczasem sama procedura kontroli praworządności budzi kontrowersje dotyczące zgodności z unijnym prawem.
Naczelny „Do Rzeczy” zastanawia się również, dlaczego KE nie podjęła działań wobec innych krajów członkowskich, na przykład wobec Francji czy Włoch, w których partie rządzące również wpływają na media publiczne.
Zdaniem Lisickiego nieuniknionym rezultatem błędnej decyzji Komisji Europejskiej będzie wzrost obaw milionów Polaków, a także wielu Europejczyków, przed nadużywaniem władzy przez Brukselę.
„W trudnej sytuacji, w jakiej znajduje się obecnie Europa, nie powinniśmy dawać eurosceptykom zbyt wiele nowej amunicji” – konkluduje naczelny „Do Rzeczy”.