– Jeszcze raz chciałem wszystkich, których moje słowa na taśmach mogły urazić, przeprosić, choć przypominam, że słowa moje były skierowane do mojego rozmówcy, a do opinii publicznej trafiły wyłącznie w wyniku przestępstwa – tłumaczył Sikorski w TVN24.
Były minister mówił, że podsłuchano kilkadziesiąt osób, a jedynym przestępstwem było samo nielegalne nagrywanie. – W pewnym sensie taśmy są pomnikiem uczciwości tamtego środowiska – ocenił.
Pytany o ujawnioną przez Onet rozmowę z restauracji Sowa i Przyjaciele, w której uczestniczył ówczesny szef banku BZ WBK Mateusz Morawiecki, Sikorski powiedział, że ta taśma już szkodzi premierowi w środowisku PiS.
– Teraz, gdy możemy już o tym bardziej racjonalnie porozmawiać, bo sprawa dotyczy nie tylko jednego obozu politycznego, to ja mam nadzieję, że koledzy z PiS-u zaczynają rozumieć użyteczność prywatności – oświadczył.
Były szef MSZ powiedział, że do opinii publicznej trafiła taśma "z czasów, gdy premier nie był premierem". – Był de facto osobą prywatną – zaznaczył. – Ja nie rzucam kamieniem, bo nie nie jestem bez grzechu, ale uważam, że trzeba tę sprawę zbadać do spodu – mówił Sikorski.
Czytaj też:
Ten wątek o Sikorskim przemilczał Onet. TVP Info ujawnia nagranie