Redakcje "Rzeczpospolitej" i Polskiego Radia podały w środę, że w Hoover Institution Library & Archives w Stanford odnaleziono nieznane dotąd dokumenty, notatki i zdjęcia należące do szefa komunistycznej bezpieki gen. Czesława Kiszczaka.
Polscy dziennikarzy ujawnili m.in. list Kiszczaka do Lecha Wałęsa z 1993 r. Generał przyznaje się w nim do likwidacji akt Departamentu IV MSW, który inwigilował Kościół, oraz do niszczenia dokumentów razem z Wojciechem Jaruzelskim. Kiszczak sugeruje też Wałęsie, że wie o jego agenturalnej przeszłości.
Czytaj też:
Nieznany list Kiszczaka do Wałęsy. Sensacyjne odkrycie
O materiałach odnalezionych w amerykańskich archiwach mówił w Polskim Radiu 24 Sławomir Cenckiewicz, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego. – Mamy kolejne potwierdzenie, że Wałęsa był agentem SB i że ta sprawa stała się tajemnicą stanu całego systemu III RP. Bardzo ważnym strażnikiem tej niepamięci był Czesław Kiszczak – mówił historyk.
Cenckiewicz powiedział, że w amerykańskiej kolekcji, którą dziennikarze "Rz" i PR nazwali "Kiszczak Papers", znajdują się m.in. dokumenty dotyczące zabójstw ks. Jerzego Popiełuszki oraz Grzegorza Przemyka.
Czytaj też:
Polscy dziennikarze odnaleźli w USA nieznane archiwum Kiszczaka
Według ustaleń "Rzeczpospolitej" i Polskiego Radia część materiałów trafiła do Instytutu Hoovera jeszcze za życia Kiszczaka, natomiast resztę sprzedała tam po jego śmierci Maria Kiszczak.
– Pani Kiszczakowa handlowała dokumentami po śmierci męża. Handlowano nimi również przed jego śmiercią. W negocjacjach finansowych z Amerykanami uczestniczył sam Czesław Kiszczak – tłumaczył Cenckiewicz na antenie Polskiego Radia 24.
Czytaj też:
Cenckiewicz opublikował list Wałęsy do Jaruzelskiego z 1982 roku