Nie tak miało być. Straszony nieprzyjęciem corocznego sprawozdania prokurator generalny miał nie sprawiać kłopotów. Media są coraz słabsze i z różnych powodów coraz mniej skłonne do kontrolowania rządzących. Wszystkie organy władzy publicznej w rękach ludzi z jednego obozu. Opinia publiczna miała być nie stresowana doniesieniami o nadużyciach ludzi władzy. A tu taki pech. Na dodatek krótko po wygranych szczęśliwie wyborach na szefa pomorskiej Platformy. I to wtedy, gdy tak pięknie wycinani są konkurenci wewnątrz pomorskiego regionu Platformy. Fakt, że CBA interesuje się tymi konkurentami był miłym uzupełnieniem tej dobrej passy.
W ten oto sposób pieszczoch premiera Donalda Tuska, jego potencjalny następca w roli szefa partii, został cofnięty o kilka pól – jak w grze planszowej. Premier spróbuje mu pomóc, w najgorszym razie wyśle się go na przeczekanie do Parlamentu Europejskiego. Ale straconego czasu i straconych okazji nic nie nadrobi.
Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. PDT będzie mógł za jakiś czas wyjść i powiedzieć, że dokonał naprawdę głębokiej rekonstrukcji rządu. Bo m.in. nie ma Nowaka. Do tej pory bowiem w rozważaniach komentatorów przeważała następująca wątpliwość: kogo Tusk musi zwolnić, aby zrobiło to wrażenie na Polakach. Tej wątpliwości towarzyszyły śmichy chichy, że nikt nie zauważy zwolnienia np. ministra środowiska. Tylko dymisja ministrów Rostowskiego i Sikorskiego zrobiłyby wrażenie, gdyż reszta to osoby całkowicie nieznane opinii publicznej lub przez nią zapomniane. Rostowski może odejdzie, Sikorski nie – bo po co? Niezależnie od oceny jego realnej pracy przeważająca część opinii publicznej jest dobrego o nim zdania.
Zatem Tusk będzie mówił o głębokiej rekonstrukcji, ale postawi na ilość, nie jakość. Rozpędzi większość swoich ministrów i w to miejsce przyjmie nowych, równie mu posłusznych i bezbarwnych. W Sejmie siedzi cała rzesza znudzonych bezczynnością posłów PO, którzy z miejsca przyjmą propozycję premiera. Klucz będzie jeden: niesprawianie kłopotów premierowi. W myśl zasady BMW.
Dużo się nasłuchamy o wadze tych zmian, ale gotów jestem się założyć, że ich realne znaczenie będzie takie, jak PRL-owskie roszady na stanowisku ministra przemysłu terenowego czy handlu wewnętrznego.