Zakończony wyrokiem skazującym proces oskarżonego o korupcję kardiochirurga Mirosława G. przypomniał o pladze korupcji, która jeszcze niedawno, z grubsza biorąc – do połowy poprzedniej dekady, mocno dawała się we znaki między innymi polskim przedsiębiorcom. Także tym zrzeszonym w największych organizacjach biznesowych.
Korupcja – dowodziło wielu z nich – przeszkadzała im w robieniu interesów, utrudniała konkurowanie na równych zasadach, uczciwe zarabianie i bogacenie się. Apelowali więc do polityków, raz mniej, a raz bardziej ostro, by hydrze tej czym prędzej uciąć łeb.
Rozliczne badania potwierdzały obserwacje poczynione przez umęczonych przedsiębiorców. Choćby z prac Transparency International, która co roku ocenia poziom korupcji, wynikało, że choroba ta z każdym rokiem coraz dotkliwiej toczyła nasz kraj.
Kiedy w 1996 r. pierwszy raz sklasyfikowano Polskę w owym rankingu najmniej skorumpowanych państw świata, zdobyliśmy 55,7 pkt (w skali od 100 do 0, w której 100 oznacza brak korupcji, a 0 – jej najwyższy poziom). Od tamtej pory traciliśmy miejsce za miejscem, aż w 2005 r. osunęliśmy się do poziomu 34 pkt, spadając na pozycję 70., którą przyszło nam dzielić, wstyd przyznać, z Burkina Faso i Syrią.
Potem nastały czasy krótkich, ale za to jakże burzliwych rządów ekipy, która zwalczanie korupcji postawiła sobie za punkt honoru; rządów prezydenta Lecha Kaczyńskiego, premiera Jarosława Kaczyńskiego, ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i szefa nowo utworzonego Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusza Kamińskiego. Walka szła im opornie, wszyscy to pamiętamy, ale przyniosła nadspodziewanie dobre efekty. Już w 2006 r., pierwszy raz w historii, Polska uzyskała w rankingu Transparency International wynik lepszy niż rok wcześniej, bo 37 pkt, a w 2007 r. jeszcze lepszy, bo 42 pkt.
To zatem gabinet Prawa i Sprawiedliwości przełamał fatalną passę Polski w zmaganiu się z korupcją. Później, pod rządami pierwszego i drugiego gabinetu Donalda Tuska – według wskazań przywoływanego indeksu Transparency International – nasz kraj kontynuował dzieło zapoczątkowane przez ekipę Kaczyńskiego. W rezultacie w 2012 r. uzyskaliśmy w zestawieniu TI 58 pkt, co oznacza, że w ciągu ostatnich siedmiu lat Polska awansowała w rankingu najmniej skorumpowanych państw świata z 70. pozycji na 41.
I tak sobie myślę: skoro wszechobecna korupcja jeszcze niedawno tak bardzo doskwierała przedsiębiorcom, dlaczego do dziś premier Kaczyński, minister Ziobro i szef CBA Kamiński nie dostali od organizacji biznesu za odniesienie sukcesu w rozprawianiu się nią żadnego lauru, żadnej nagrody, ba, nie popłynęło pod ich adresem w związku z tym nawet jedno dobre słowo? Mało tego, nagrody za walkę z korupcją nie otrzymał nie tylko nielubiany przez większość biznesu premier Kaczyński, ale także tegoż biznesu, jak się wydaje, ulubieniec – premier Tusk. Czy ktoś zna odpowiedź na to pytanie?
Piotr Gabryel