Artyści zawodowi, czyli rząd (znowu) wybiera socjalizm
  • Jakub ZgierskiAutor:Jakub Zgierski

Artyści zawodowi, czyli rząd (znowu) wybiera socjalizm

Dodano: 
Wyszukiwarka Google, zdjęcie ilustracyjne
Wyszukiwarka Google, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay.com
Czy projekt ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego oznacza nie tylko państwową ingerencję w rynek artystyczny, ale również niepotrzebną rozbudowę i tak już rozdętego aparatu biurokratycznego?

Pod koniec czerwca zakończyły się szerokie konsultacje międzyresortowe i publiczne dotyczące ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego, którą zaproponowało Ministerstwo Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. W zasadzie prace nad tymi rozwiązaniami trwały już od 2017 roku, jednak dopiero w ostatnich miesiącach debata publiczna rozgorzała na dobre.

Co zakładają propozycje wysuwane przez resort kultury? Chodzi przede wszystkim o wsparcie najgorzej zarabiających artystów i twórców, którzy często nie mają dostępu do ubezpieczenia społecznego czy zdrowotnego. Pieniądze na pokrycie tych wydatków miałyby pochodzić z tzw. opłaty reprograficznej, która zostałaby rozszerzona o nowe urządzenia elektroniczne, np. komputery, tablety czy dyski twarde (ostatecznie bez smartfonów). Teoretycznie ciężar finansowy ma spaść na producentów i importerów sprzętu (tak twierdzą rządzący), a w praktyce oczywiście obciąży konsumentów (tzw. przerzucalność podatków z elementarza ekonomii).

Spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie, co rzeczywiście kryje się pod próbą nowelizacji tych przepisów. Warto zauważyć, że w myśl nowych regulacji pozyskiwane środki mają być przeznaczane na rzecz Organizacji Zbiorowego Zarządzania Prawami Autorskimi oraz zasilać Fundusz Wsparcia Artystów Zawodowych, który powstałby na mocy ustawy. Zastanawia w ogóle sam pomysł utworzenia kategorii „artystów zawodowych”. To trochę tak, jakby władza miała ustalać, kto jest tym „prawdziwym” artystą, a kto nie spełnia odgórnie przyjętych kryteriów. Czy wszystko to nie pachnie... socjalizmem?

Kierunek? Socjalizm

Nowych ustaleń w sprawie dostarczył dr hab. Krzysztof Koźmiński, Kierownik Zakładu Ekonomicznej Analizy Prawa na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, radca prawny, partner w Kancelarii Jabłoński Koźmiński. Ekspert w ramach swojej analizy przygotowanej dla Laboratorium Prawa i Gospodarki dowiódł, że proponowane rozwiązania prawdopodobnie są niezgodne z polską Konstytucją oraz prawem unijnym.

– Mówiąc w skrócie: przewiduje się utworzenie nowej, kosztownej administracji (Polska Izba Artystów, zatrudniająca 40 pracowników, z rozbudowaną, wieloosobową radą) z uprawnieniami władczymi (m.in. wydawanie decyzji administracyjnych rozstrzygających o statusie artysty zawodowego) oraz zadaniem prowadzenia systemu teleinformatycznego, w którym zbierane będą dane osobowe o artystach, w tym osiąganych przez nich przychodach. Izba podporządkowana będzie ministrowi właściwemu do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego, a zatem czynnemu politykowi, posiadającemu realne możliwości permanentnego wpływania na jej funkcjonowanie. Za nowe etaty urzędnicze, procedury oraz przywileje artystów zawodowych zapłacimy my wszyscy – w ramach tzw. opłaty od nośników i urządzeń. Pomijając absurdalność proponowanych rozwiązań, są one nie tylko niebezpieczne (jak każda regulacja umożliwiająca politykom ręczne sterowanie życiem kulturalnym), ale prawdopodobnie niezgodne z konstytucją oraz prawem unijnym – stwierdza prawnik.

Czy mamy w tym przypadku do czynienia z kolejnym przejawem mentalności socjalistycznej, od której niestety nie jest wolny obóz rządzący? Zdaniem eksperta nie ma co do tego wątpliwości – ponownie obieramy kierunek etatystyczny, upatrujący dobrodziejstw w państwowym interwencjonizmie. Jak nietrudno się domyślić, raczej nie może wyniknąć z tego nic dobrego.

– Zgodnie z humorystyczną definicją socjalizmu – jest to ustrój, który bohatersko zwalcza problemy nieznane w innych ustrojach. Analogicznie można skomentować projekt ustawy o uprawnieniach artysty zawodowego: przewidywane w nim rozwiązania służą zapobieganiu fikcyjnym lub trzeciorzędnym problemom społecznym kosztem nieproporcjonalnie wielkich nakładów oraz nowych biurokratycznych instytucji i procedur, które staną się w przyszłości źródłem prawdziwych patologii i nadużyć – podsumował dr hab. Krzysztof Koźmiński.

Czy aby przypadkiem droga dalszej biurokratyzacji życia publicznego nie doprowadzi do tych samych skutków co zwykle? Zresztą dobrze znanych i opisanych w literaturze przedmiotu. Tylko żeby potem nie było, że nikt nie ostrzegał – zażalenia nie będą przyjmowane.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także