Tomasz D. Kolanek | Coraz częściej dochodzę do wniosku, że trwająca od wielu lat rewolucja LGBT to tylko pewien etap dużo większego przewrotu cywilizacyjnego, jaki dokonuje się na naszych oczach.
Jaki jednak będzie ostateczny finał „tęczowego” spektaklu? Obowiązkowy homoseksualizm? Depopulacja? Transhumanizm? Tego prawdopodobnie nie wie nikt, włącznie z samymi rewolucjonistami. Powód jest prosty – w rewolucji nigdy nie ma czegoś takiego jak ostateczny cel. Tak było podczas rewolucji Marcina Lutra, tak było podczas rewolucji francuskiej, tak było we wszystkich odmianach – od sowieckiej do kambodżańskiej – rewolucji komunistycznej. Tak niestety jest i teraz.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.