W pandemii urzędnicy zamknęli się przed petentami. I w wielu miejscach nie otworzyli do dziś.
Wciąż trzeba się zapisywać na godziny, czekać w kolejkach albo składać wnioski przez Internet.
Kiedy wróci normalna obsługa interesantów?
Na początku pandemii przed ludźmi zamknęli się wszyscy. Trudno to sobie dziś wyobrazić, ale na oczy ludzi nie chcieli widzieć nawet lekarze. W Tarnobrzegu w jednej z przychodni NFZ przez siedem miesięcy schemat postępowania dla pacjentów wyjęty był rodem z surrealistycznych komedii. Chory mógł tylko zadzwonić do lekarza i uzyskać „teleporadę”. Gdy przez telefon udało się wytłumaczyć, że problem jest poważniejszy, otrzymywał skierowanie do specjalisty. Następnie pacjent udawał się osobiście do przychodni, ale nie mógł wejść do środka. Obchodził budynek dookoła. Z tyłu oparty o ścianę stał długi kij. Tym kijem pacjent musiał walić w parapet. Tak przywoływana pielęgniarka otwierała okno i wydawała papierowe skierowanie.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.