Australian Closed – turniej o sanitaryzm

Australian Closed – turniej o sanitaryzm

Dodano: 
Serbski tenisista Novak Djokovic
Serbski tenisista Novak Djokovic Źródło: PAP/EPA / Emilio Naranjo
Jerzy Karwelis II Dziennik Zarazy II Wpis nr 666 II Ja go zawsze lubiłem, tego Novaka. I piszę o tym, nie jako zagorzały uczestnik jednej ze stron pandemicznej nawalanki, że niby był po „naszej” stronie.

Po pierwsze – jestem tu symetrystą stosowanym, po drugie – Djoković był fajny, bo wyglądał mi na luzaka w spiętym świecie sportowych celebrytów. Widać to było po kliku filmikach z nim. I jak wielu niepokornych, by zaistnieć, to naprawdę musiał się wykazać trudnym do zakwestionowania talentem.

Od początku pandemii miałem incydentalne (bo nie śledziłem tego tematu) przesłuchy, że Novak jest przeciwnikiem kowidowego szaleństwa, a szczególnie jego szczepionkowego wydania. Najbardziej imponował mi tym, że odmawiał odpowiedzi na pytanie czy jest zaszczepiony, twierdząc (i słusznie), że jest to jego sprawa prywatna i nie będzie się publicznie tłumaczył z tak wrażliwej sfery swego życia jak stan własnego zdrowia i terapie, którym się poddaje lub nie. To było obrzydliwe jak z tego powodu rzuciły się na niego media, bo kto by to myślał, że takie rzeczy nie mają być publiczne. Dzisiaj.

Teraz wybuchła afera z Melbourne i Australian Open i wszystkie maski opadły, bo dotarliśmy do miejsca granicznego i ukrywane dotąd podskórne niechęci wyszły na światło dzienne w swej przerażającej antykrasie. Przypomnijmy szczegóły historii, by potem łatwiej było obejrzeć pod światło przypadek. Zbiera się na otwarciowy dla 2022 roku tenisowego turniej w australijskim Melbourne, Australian Open. Novak nie szczepił się nawet na olimpiadę w Tokio, jakoś przeszwarcował się z nieszczepieniem przez cały sezon 2021, ale tu przyszła kryska na Matyska. No, bo turniej odbywa się w światowej stolicy kowidowego zamordyzmu, Australii, która przoduje zarówno w restrykcjach wobec obywateli z powodu kowida, jak i… poziomie zakażeń po zaszczepieniu ok. 92% ludności.

Nie ma zmiłuj. Novak nie chce przedstawić świadectwa zaszczepienia i wychodzi, że turniej może się obyć bez najlepszego tenisisty świata. Władze stanu Wiktoria, gdzie leży Melbourne, w którym ma odbyć się turniej, wystawiają mu wizę wjazdową po tym jak dwie niezależne komisje stwierdziły, że jest zdrów jak ryba, nie zakaża i może jechać. Novak leci, ale na lotnisku jego wiza zostaje zawieszona, zaś on sam ląduje w miejscu, gdzie przetrzymuje się nieszczepionych podejrzańców oraz uchodźców, czekając na decyzję sądu co do przyjęcia jego wizy. Do poniedziałku. I się zaczęło.

Najpierw kwestia prawna. Australijczycy nie wpuszczają do siebie nikogo, kto nie wylegitymuje się wiarygodnym poświadczeniem faktu zaszczepienia. Wyjątki wjazdu dla niezaszczepionych są nieliczne, a Novak i tak ich nie spełnia, bo ani nie przeszedł źle pierwszego zaszczepienia z odczynami NOP, ani nie jest też karmiącą matką. Problem jest też w rozumieniu prawa wewnętrznego – wizę wystawiły Novakowi władze stanowe Wiktorii, a uchylił ją urzędnik federalny. To jasne – władzom lokalnym zależało, żeby na turnieju odbywającym się na ich terenie wystąpił najlepszy tenisista świata. Rządowi federalnemu na rękę jest z kolei wykazanie się nieugiętą stanowczością, skoro gnębi naród (w Wiktorii np. mieli 262 dni lockdownu) to nie ma wyjątków i wszyscy są równi. Z drugiej strony to nie tylko Djoković miał skorzystać z takiej furtki – tak samo postąpiło 26 graczy, z czego tylko 4 wpuszczono na teren Australii. Na lotnisku Novak dostał decyzję o deportacji i miałby wracać do siebie, ale prawnicy ją zaskarżyli, Novak wjechał do Melbourne, ale tylko do hotelu, gdzie czeka na poniedziałkową decyzję sądu. A więc walczy, w dalszej części wpisu – zobaczymy o co.

I tu ruszyły media, które coraz częściej nie biorą jeńców. Jak zwykle narracja oparta jest na szczuciu i zakładanej u odbiorców niewiedzy co do faktów. Jakie jest story o tej sprawie? Okazuje się, że Novak to od początku wariat był, nikt go nie lubił, ma muchy w nosie i wydaje mu się, że wszystko mu wolno. Tu ludzie cierpią, trzymają się resztkami sił walki z kowidem, a ten tu chce wjechać na biało, nieszczep jeden i jeszcze do drzew się przytula. Taka Rzepa to wystartowała z podobnym paszkwilem jak Novak chyba jeszcze koczował na lotnisku. Rzucili się wszyscy w ten deseń.

Dobrano, to działa szybko, wystarczył jeden dzień, nawet głosy kolegów „po fachu”. Taki Nadal, główny konkurent Djokovića, to nawet go zaatakował, że przecież Novak znał reguły, wiedział o co chodzi a teraz ma na co zasłużył. Tak? Wiedział? Przecież poleciał z wizą wystawioną przez gospodarzy. Którzy się rozmyślili. Nadal nadal nie rozumie, że jeśli Novaka nie wpuszczą i na ten turniej i na następne, to KAŻDE zwycięstwo Nadala w takich zawodach będzie miało posmak eliminacji jego konkurentów za pomocą mechanizmu sanitarnego? Mamy też i nasz akcent tenisowy – odezwał się nasz Fibak. „Bardzo żałuję, że Novakowi przytrafiły się takie poglądy. Nie słucha naukowców i lekarzy. Szkoda. Osoba prywatna może mieć taki pogląd. Osoba publiczna już nie”. No, tu mamy już polski wkład w tę sprawę i to od razu na golasa. Zachód jest daleki, nawet wobec własnych wrogów, o oskarżanie ludzi o to, o co oskarżył Fibak Djokovića. Nasz as tenisowy zwrócił uwagę, że jako osoba prywatna można mieć swoje poglądy, ale nie mogą się one objawić publicznie, jeśli są (aktualnie) nie po drodze z mainstreamem. Ciekawe czy taka pozycja etyczna Fibaka wynika z jego własnych doświadczeń, czy tak postrzega świat? Jak za komuny. Możesz myśleć co chcesz, ale na zewnątrz wszystko ma być takie, jak ma być.

No, a co nasz Novak? Po co mu to? Ja myślę, że to jest tak, że on chciał zagrać w tym turnieju. Myślę, że się nie wywyższa, zaś Australia wciągnęła go w pułapkę. I Novak sprawdził bluff. Mógł po prostu dać się deportować z Australii, co postawiłoby całą sprawę na ostrzu absurdu, zaś cały turniej pod sanitarystycznym znakiem zapytania, a władze Australii ustawiło w bardzo niezręcznej sytuacji. Ale postanowił powalczyć i nie dał się deportować, by pociągnąć sytuację do jeszcze bardziej absurdalnego wyniku. Bo przecież, nawet jak to wytykają mu jego przeciwnicy, po to by nie robił kompromitującej ich jazdy – mógł sobie Novak załatwić (bez szczepienia rzecz jasna) paszport kowidowy z dziesięć razy, razem z kupnem kliniki, która by mu to wystawiła. Stać go. Ale gnojek (tak piszą jego przeciwnicy) tego nie zrobił, a więc coś chce udowodnić. Pal licho, byśmy przymknęli oko na takie harce, a tak tym swoim bezkompromisowym prowokowaniem zaostrza sprawę. I jego prawnicy w poniedziałek przedstawią sytuację tak jak się przygotowali: otóż na podstawie badań wynika, że Novak przeszedł niedawno kowida, ma wskazujący na to poziom przeciwciał, a tych co niedawno przeszli kowida i wyzdrowieli… szczepić nie wolno. I tak się będziemy bawić.

Właściwie, gdybym był cwany, to poczekał bym z tym wpisem do poniedziałku. Sąd by orzekł i mógłbym się pomądrzyć w raz z innymi, że wiedziałem, że tak będzie i inaczej być nie mogło. Ale ja chciałem sobie narysować warianty na przyszłość wynikające z sytuacji wyjściowej. No, bo rząd Australii, czy niech tam będzie, niezależny jej sąd – ma dwa wyjścia, oba słabe. Jak wpuści tenisistę, to wyjdzie, że go niesłusznie gnębił, jak go nie wpuści, to pokaże, że sobie z nim w kulki leciał (a niedługo wybory), zaś nad sportem zawisł australijski poziom sanitaryzmu. I tak z powodu swego zaangażowania dość zaskakujący dla reszty świata. Bo to, że się Australijczycy z tym godzą to pal licho – niech to będzie ich sprawa. Ale widzi to cały świat, że dochodzimy do poziomów absurdu.

Ale i tak już mleko się rozlało. W hotelu jest izolowany zdrowy, przebadany tenisista, zaś za parę dni na trybunach zasiądą tysiące Australijczyków. Z tym, że wszyscy będą co najmniej dwa razy zaszczepieni, zaś nie wiadomo ile tysięcy z nich będzie chorych i zakażających. Ci wejdą, bo o tym nie decyduje czy jesteś chory czy nie, czy zakażasz czy nie, tylko decyduje fakt poddania się szczepieniu, które transmisji wirusa nie powstrzymuje, zaś Australia, zaszczepiona po kokardę notuje rekordy zakażeń z całego okresu pandemii, włącznie z czasem gdy nie było szczepionek.

Ale to pikuś. Media bowiem już nastawiają publiczność przeciwko Djokovićowi. Zastanawiają się, prowokując pandemicznych ultrasów, czy publiczność wybaczy Novakowi jego zarozumiałą postawę. Czy będą gwizdać na niego jak wyjdzie na kort. Media ronią więc na przyszłość krokodyle łzy. Pewnie chciałyby by się tak stało. By była publiczna nauczka, tym razem od ludu. W tym kontekście widzę obie sprawy pesymistycznie. Może być tak, że Novak wyjdzie na gwiżdżący na niego stadion, tylko dlatego, że nie poddał się dobrowolnemu podobno procederowi. Może być tak, że tłumy będą kibicować Nadalowi bo ten się zaszczepił, a nie dlatego, że dobrze gra. Jak zagra Djoković i nie daj Boże kowidowy, wygra, to wszyscy będą umierać tam ze strachu, co powie zwycięzca na koniec i czy przypadkiem wzniesie zwycięski puchar nie jedynie jako trofeum turnieju. Czy wzniesie puchar zwycięstwa sportu nad sanitaryzmem?

Może też być drugie wyjście. Novaka nie będzie na turnieju i całe zawody odbędą się w atmosferze nie zauważania wielkiego słonia problemu, który stoi na środku salonu. Że to będzie po prostu taki spacerek, sprawa przycichnie, a tylko taki Nadal, wznosząc puchar, tym razem sanitaryzmu wspomni kolegę, który nie grał, choć przecież wiedział jakie są reguły, a więc ma co chciał. Ciekaw jestem w obu przypadkach losów kolejnych zawodów tenisowych Wielkiego Szlema. Wchodzimy w sytuacje graniczne, po których nic już nie będzie takie samo. Nie tylko tenis. Nowy Świat nas sprawdza. Media powolutku wsuwają tępy nóż szczepionkowego ordnugu w topione masło społecznej dezorientacji. I idzie im to dobrze.

Jak mawiał Lem w „Głosie Pana”: „nawet konklawe papieskie można doprowadzić do ludożerstwa, byleby postępować cierpliwie i powoli”. A co dopiero ludzkość – tu można nawet się pospieszyć. Jak widać.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także