Paweł Lisiecki zdradził, że jeszcze nie wie, jak zagłosuje nad wnioskiem o powołanie komisji śledczej ds. inwigilacji. Jak stwierdził, "musi się jeszcze zapoznać z tym projektem". – Zapewne w tej kwestii zostanie podjęta dyskusja w ramach klubu Prawa i Sprawiedliwości, na której zostanie zdecydowane jakie stanowisko partia zajmie wobec tego tematu – dodał gość Polskiego Radia 24.
Wątpliwości dotyczące komisji
Ewentualna komisja śledcza zajmowałaby się inwigilacją, jakiej dopuszczała się władza w latach 2005-2021. W ocenie posła Prawa i Sprawiedliwości tak duża rozpiętość czasowa stawia pod znakiem wątpliwości sensowność powoływania gremium.
– Domyślam się, że w przypadku działania służb specjalnych takich spraw będzie multum. Nasuwa się pytanie, czy komisja w ogóle będzie w stanie pracować – ocenił.
Paweł Lisiecki stwierdził, że jako członek komisji weryfikacyjnej badającej tzw. dziką reprywatyzację w Warszawie, ma doświadczenie w pracach tego typu organów. – Znam się na działaniach komisji różnego rodzaju i wiem, że - szczególnie jeśli chodzi o utajnione obrady - najciekawsze rzeczy posłowie często starają się wynieść na zewnątrz. Dzieje się tak, ponieważ na niedopowiedzeniach można budować różne scenariusze, napięcia i podgrzewać emocje w przestrzeni publicznej – powiedział.
Polityk dodał, że jego zdaniem komisja musiałaby zajmować się tak dużą ilością spraw, że raport końcowy być może kończyłyby wnuki jej członków.
– Mam wrażenie, że osoby, których telefony nie były zainfekowane, mają pewnego rodzaju żal. Pytanie do kogo, do służb specjalnych? – powiedział Lisiki komentując wyznania polityków opozycji, że nie byli inwigilowani przy pomocy Pegasusa.
Czytaj też:
Komisja śledcza ds. Pegasusa. Wniosek trafił już do marszałek WitekCzytaj też:
Poseł PSL: Obawiam się, że Kukiz nie wie, co ma zrobić