Budowa Nord Stream 2 zakończyła się we wrześniu 2021 r., ale niemiecka Federalna Agencja ds. Sieci wstrzymała wydanie ostatecznego pozwolenia na uruchomienie gazociągu z powodu rosyjskiej inwazji na Ukrainę. NS2 miał transportować gaz z Rosji do Niemiec z pominięciem Ukrainy.
Pod koniec lutego kanclerz Niemiec Olaf Scholz powiedział, że ministerstwo gospodarki RFN ponownie przyjrzy się procesowi przyznania koncesji Gazpromowi i ma przeprowadzić "nową ocenę bezpieczeństwa dostaw". – Sytuacja zasadniczo się zmieniła – stwierdził.
Zanim doszło do rosyjskiej inwazji na Ukrainę Scholz mówił, że Nord Stream 2 to projekt biznesowy, którego nie należy łączyć z polityką.
Nord Stream 2 a wojna
O kwestię użytkowania gazociągu dziennik "Gazeta Polska Codziennie" zapytał ambasadora Niemiec w Polsce. – Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, abyśmy kiedykolwiek wykorzystali infrastrukturę Nord Streamu 2 i wrócili do dawnych interesów – stwierdził w odpowiedzi Arndt Freytag von Loringhoven.
– Dla mnie temat jest zamknięty i w tej chwili robimy wszystko, by jak najszybciej odciąć się od surowców z Rosji – dodał dyplomata.
Von Loringhoven podkreślił następnie, że od momentu wybuchu wojny Berlin "bardzo szybko i konsekwentnie redukują swoją zależność od rosyjskiej energii" i "nie są to frazesy, ale wymierne fakty". – W przypadku ropy udział rosyjskiego importu spadł z 35 proc. przed wybuchem wojny w Ukrainie do 12 proc. obecnie. Planujemy ten udział zredukować do zera późnym latem – tłumaczy dyplomata.
Ambasador Niemiec przyznał także w wywiadzie, że po wydarzeniach w 2014 roku na Ukrainie Berlin powinien "sięgnąć do znacznie silniejszych sankcji i nie uzależniać się w tak dużym stopniu od dostaw energii z Rosji".
Czytaj też:
Rosja ma nowy pomysł na wykorzystanie Nord Stream 2Czytaj też:
Media o stosunkach Niemcy-Rosja: "Płatna marionetka reżimu Putina", "Niemcy stały się sługą"