Tak, nie żartuję, nie kpię, mówię całkiem poważnie: w Polsce nie wypada oceniać rozwoju sytuacji na Ukrainie w innych niż czysto moralnych kategoriach. Jest to, jak zewsząd słyszę, starcie dobra i zła, metafizycznych mocy ciemności z mocami światłości i dlatego tak tylko można do tej wojny podchodzić. W gruncie rzeczy dlaczego nie? Występowanie w roli Katona ludzkości, stróża moralności powszechnej, jedynego prawdziwego lidera dobra – czyż nie mieści się właśnie doskonale w naszej tradycji i nie jest tym, czego wszyscy pragną? Nic dziwnego, że w tej sprawie głos rządu niewiele, może wcale, nie różni się od tonu opozycji.
Wszystkie te myśli przyszły mi do głowy, kiedy przeczytałem liczne i dokładnie tak samo brzmiące komentarze do – nie wiem, czy prawdziwych czy rzekomych – propozycji prezydenta Francji, Emanuela Macrona, który to miał nakłaniać prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do ustępstw terytorialnych w stosunku do Rosji.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.