Lisicki: Zamach na Trumpa mnie nie zaskoczył, ale działanie służb już tak

Lisicki: Zamach na Trumpa mnie nie zaskoczył, ale działanie służb już tak

Dodano: 
Redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy" Paweł Lisicki
Redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy" Paweł Lisicki Źródło: PAP / Paweł Supernak
Różnica w sondażach między Trumpem a Bidenem wynosiła, w zależności od pracowni od 3 do 9 pkt proc., czyli bardzo dużo. Jeśli dodamy do tego to, co na pewno wystąpi, czyli naturalną solidarność z ofiarą zamachu, to jestem przekonany, że Donald Trump te wybory wygra – mówi Paweł Lisicki, red. naczelny "Do Rzeczy".

DoRzeczy.pl: W nocy czasu polskiego podczas wiecu w Pensylwanii doszło do próby zamachu na Donalda Trumpa. Były prezydent Stanów Zjednoczonych miał ogromne szczęście, ponieważ został tylko lekko draśnięty w ucho. W programie "Antysystem" wraz z Wojciechem Cejrowskim wielokrotnie pan mówił, że może w końcu dojść do próby zamachu na Donalda Trumpa. Jaka była pana pierwsza myśl, gdy usłyszał pan o tym, co się wydarzyło? Był pan mimo wszystko zaskoczony?

Paweł Lisicki: Nie jestem zaskoczony, ponieważ każdy, kto obserwuje to, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych, a wraz z Wojciechem Cejrowskim staraliśmy się to relacjonować, mógł sądzić, że tego typu zdarzenie będzie miało miejsce. Po pierwsze, mieliśmy ogromną nagonkę medialną na Donalda Trumpa, w których podkreślano, że trzeba zrobić wszystko, by zablokować jego dojście do władzy. Powszechnie nazywano go np. kimś, kto jest współczesnym wcieleniem Hitlera, czy reprezentuje faszyzm. Mieliśmy całą masę odczłowieczających go określeń, co w oczywisty sposób wskazywało, że należy go w taki, czy inny sposób wyeliminować. Do tego trzeba dodać nagonkę urządzaną przez prokuratorów, którzy się wręcz tym chwalili, że zablokują jego kampanię. Mieliśmy też sędziów, którzy się tym przechwalili. Jak się weźmie to wszystko pod uwagę oraz zna się tradycję Stanów Zjednoczonych, gdzie dochodziło do zamachów na znaczących polityków, to łatwo to powiązać i uznać, że skoro jest tak ogromne stężenie nienawiści, to mogą wystąpić takie próby i w tym przypadku. W związku z tym, moją pierwszą myślą była ta "a jednak się stało". Jedyne, co mnie zaskakuje, to zachowanie służb. Wiedząc o tym wszystkim, o czym mówię, można było oczekiwać, że służby będą przykładały specjalną uwagę do tego, by uniemożliwić próbę zamachu.

Tymczasem mamy relacje świadków, którzy wprost przyznają, że próbowali zainteresować służby strzelcem na dachu, ale te nie były zainteresowane. Reakcja nastąpiła dopiero w momencie strzałów.

No właśnie. Wszystkie informacje, które mamy na ten moment świadczą o tym, że mieliśmy do czynienia z lekceważeniem ze strony służb. Teren, na którym odbywał się wiec, był raczej płaski. Było zaledwie kilka budynków. Jeżeli służby ochraniają danego polityka, to pierwsze co robią, to zabezpieczają dachy i wyższe punkty, bo stamtąd łatwiej się strzela. W dzisiejszych czasach mamy przecież dodatkowo drony i nowoczesną technologię. Tu nie dość, że tego nie zrobiono, to jeszcze nie reagowano na ostrzeżenia świadków.

Pytanie, dlaczego?

Może to wskazywać na trzy rzeczy. Pierwszy wariant zakłada, że mamy do czynienia z ogromną niechlujnością i indolencją służb. Wariant drugi zakłada, że są to fachowcy, ale także oni zostali psychologicznie przesiąknięci poczuciem, że Trump stanowi zagrożenie, więc nie przykładali się do swojej pracy tak, jak powinni. Mówimy w końcu o ludziach, a nie robotach, więc być może takie przekonanie wytworzyło się przynajmniej u części agentów. Trzeci scenariusz, którego też nie można wykluczyć, mówi, że było to działanie celowo, przynajmniej ze strony niektrych funkcjonariuszy. Na pytanie, który z tych wariantów okaże się prawdziwy, odpowie nam śledztwo, choć za najbardziej prawdopodobny zostanie uznany pierwszy z nich. Tymczasem ja bym raczej obstawiał scenariusz drugi, choć to tylko hipoteza, a więc, że mieliśmy do czynienia z niechlujstwem, ale wynikającym z uprzedzenia, które z kolei wynika z atmosfery nienawiści wobec Trumpa. Trudno mi uwierzyć, że amerykańskie służby działają tak na co dzień, bo sprawdzanie dachów, to zwykłe abecadło.

Czy ta próba zamachu wpłynie pana zdaniem na kampanię wyborczą i wynik wyborczy? Mamy np. ikoniczne zdjęcie Donalda Trumpa tuż po zamachu. Czy za wcześnie, aby wydawać takie osądy?

Wystarczy spojrzeć na sondaże, które były przeprowadzane w ostatnim czasie. Mieliśmy rosnącą przewagę Trumpa, szczególnie po ostatniej debacie z Bidenem. Różnica wynosiła, w zależności od pracowni od 3 do 9 pkt proc., czyli bardzo dużo. Jeśli dodamy do tego to, co na pewno wystąpi, czyli naturalna solidarność z ofiarą zamachu, to jestem przekonany, że Donald Trump te wybory wygra. Gdyby tak się nie stało z jakichkolwiek powodów, albo próbowano powstrzymać Trumpa, to niestety podejrzewam, że mogłoby dojść do czegoś w rodzaju wojny domowej w USA. Trudno mi sobie wyobrazić, aby w normalnych okolicznościach Trump nie został prezydentem USA.

Czytaj też:
Moment zamachu na wiecu Trumpa. Jest nagranie

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także