Kuźmiuk: Liczę na presję zachodniej opinii publicznej, aby pomóc Ukrainie

Kuźmiuk: Liczę na presję zachodniej opinii publicznej, aby pomóc Ukrainie

Dodano: 
Zbigniew Kuźmiuk (PiS)
Zbigniew Kuźmiuk (PiS) Źródło: PAP / Grzegorz Jakubowski
– Opinia publiczna na Zachodzie nie jest przekonana, co do działań swoich władz i to ona stwarza ogromną presję na poszczególne rządy, choćby we wskazanych przeze mnie krajach, czyli w Niemczech i Francji – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl europoseł PiS Zbigniew Kuźmiuk.

DoRzeczy.pl: Rozpoczął się szczyt UE, w którym bierze udział premier Mateusz Morawiecki. Jaki cel przyświeca polskiemu rządowi podczas tego wydarzenia?

Zbigniew Kuźmiuk: Polski rząd od wielu miesięcy, jeszcze przed rozpoczęciem wojny, przekonuje inne kraje członkowskie UE, że pewne rzeczy muszą być robione równolegle i to zdecydowanie, bez zawahania. Chodzi o dostarczanie broni na Ukrainę, co powinny robić wszystkie kraje, a w szczególności te, które z jednej strony mają takie zasoby militarne, a poza tym ich potencjał ekonomiczny na to pozwala. Chodzi przecież o pomoc dla kraju, który walczy w imieniu całej cywilizowanej Europy. Druga rzecz to są to są sankcje. Porozumienie ws. szóstego pakietu sankcji szło jak po grudzie. Jest ono szczególnie istotne ze względu na to, że zawiera embargo na rosyjską ropę naftową. Na szczęście opór w tym zakresie został przełamany i szefowie rządów poszczególnych krajów osiągnęli porozumienie w tej sprawie.

Czy oznacza to większą solidarność krajów europejskich w podejściu do wojny na Ukrainie?

Skoro Ukraina odpiera rosyjską inwazję, to wszyscy uczestnicy szczytu powinni zdecydować się na pewien wysiłek. W naszym kraju debata na ten temat dotyczy zazwyczaj postawy Węgier, ale przecież doskonale wiemy, że nie od tego kraju zależy podejmowanie decyzji w Unii Europejskiej. To największe dwa kraje, czyli Niemcy i Francja mają najwięcej do powiedzenia, czasami też Hiszpania i Włochy. To z tych stron najczęściej obserwujemy blokady uniemożliwiające dalsze działania. Rozumiem, że np. prezydent Macron buduje sobie kampanię przed wyborami parlamentarnymi, a telefony do Putina i próby porozumienia z nim dają prezydentowi Francji dodatkowe głosy. Nie na tym jednak powinna polegać polityka europejska. Oczywiście powinien zostać osiągnięty pewien konsensus, ale liczę też na konkretne efekty.

Czy według Pana polski rząd jest osamotniony, jeżeli chodzi o podejście poszczególnych krajów UE do bardziej radykalnych działań wobec Rosji?

Moim zdaniem opinia publiczna na Zachodzie nie jest przekonana, co do działań swoich władz i to ona stwarza ogromną presję na poszczególne rządy, choćby we wskazanych przeze mnie krajach, czyli w Niemczech i Francji. Niemieckie media, które zawsze wspierały swoich przywódców, piszą wprost, że wstydzą się za niemiecki rząd i jego działania w tej sprawie. Nie jesteśmy zatem w tym wszystkim sami. Dobrze że prezydent i premier otwarcie mówią o tym w zachodnich mediach, udzielając licznych wywiadów i wpływając tym samym na opinię publiczną na Zachodzie. Zdecydowane kroki podejmuje zresztą nie tylko Polska, ale również Stany Zjednoczone, Wielka Brytania czy chociażby kraje nadbałtyckie. Te państwa jednoznacznie popierają Ukrainę i w ten sposób wpływają na zachodnią opinię publiczną, a młode, demokratyczne ponoć rządy muszą się z nią liczyć. Mam zatem nadzieję na pozytywne zmiany.

Wiem, że na Zachodzie następuje zmęczenie wojną i jej skutkami, a przede wszystkim inflacją i drożejącymi nośnikami energii. Moim zdaniem tym bardziej trzeba oddziaływać na tę opinię publiczną, a ta będzie z kolei oddziaływała na rządy, że zatrzymanie Putina na Ukrainie leży w dobrze pojętym interesie Europy jej przeszłości. Jeżeli, nie daj Boże, Ukraina przegra tę wojnę, naprawdę będziemy mieli kłopoty. Nie mam tutaj na myśli jedynie Polski czy państw nadbałtyckich, ale całą Europę, która będzie miała kłopot z odradzającym się rosyjskim imperializmem.

Jakie Pańskim zdaniem mogą być długofalowe skutki tej wojny? Wiele mówi się o konsekwencjach zablokowania portów czarnomorskich przez Rosjan. Czy grozi nam głód?

Głód na pewno nie grozi Europie, ponieważ ma ona gigantyczne nadwyżki w handlu żywnością. Polska również, a więc u nas ten problem absolutnie nie wychodzi w grę. Zupełnie inaczej wygląda to w Północnej Afryce i Bliskim Wschodzie, które to tereny były w dużej mierze zaopatrywane przez Ukrainę. Tam mogą się pojawić kłopoty i trzeba zrobić wszystko, żeby pomóc Ukrainie i wywieźć przynajmniej część tego zboża. To pokazuje, jakie stanowisko ma Putin, bo przecież to nie dotyczy Europy, tylko Afryki, a on postanawia być nieubłagany. Rozumiem zatem, że oprócz spowodowania zawirowań na rynku surowców energetycznych, chce również doprowadzić do potężnych zawirowań na rynku surowców rolnych i w ten sposób zmusić Europę do ustępstw. Z tego powodu włączyła się w to UE, ponieważ częściowo to wzgórze będzie wyłożone koleją i ciężarówkami. Już została wytyczona droga do portów w Polsce i w Rumunii. Jak rozumiem, przez najbliższe miesiące do czasu zbiorów, a więc do okolic sierpnia spora część z tych ponad 20 milionów ton jednak z Ukrainy zostanie wywieziona i dostarczona do Afryki. To będzie dłuższa i bardziej kosztowna droga, ale myślę, że Europa okaże swoją sprawność i pomoże Ukrainie w rozwiązaniu tego problemu, a jednocześnie nie dopuści do głodu w Afryce i na Bliskim Wschodzie.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także