Sklerotyczny realizm Kissingera
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Sklerotyczny realizm Kissingera

Dodano: 
Henry Kissinger, były sekretarz stanu USA
Henry Kissinger, były sekretarz stanu USA Źródło: Wikimedia Commons
Wybitni teoretycy rzadko są dobrymi praktykami. Henry Kissinger, którego wystąpienie na Światowym Forum Gospodarczym w Davos wzbudziło ogromny rezonans w światowych mediach, może służyć jako jeden z przykładów tej prawidłowości.

Kissingerowi uznanie przyniosły przede wszystkim jego książki i wkład w rozmaite przedsięwzięcia akademickie i eksperckie. Praktyczne owoce jego polityki są jednak dla Ameryki gorzkie. Kompromitujące zakończenie wojny w Wietnamie, otwarcie Chinom drogi do zbudowania mocarstwowości i rzucenia wyzwania amerykańskiej dominacji, opóźnienie upadku Związku Sowieckiego o dobre 10 lat… Zbulwersowani tezami wygłoszonymi przez Kissingera w Davos mogą się pocieszyć, że nie ma obawy, by poza światkiem medialno-akademickim ktokolwiek je w Ameryce podchwycił.

Realizm a cennik ludzki

Mniejsza zresztą o dawniejsze błędy byłego wpływowego sekretarza stanu, mające zresztą swój wspólny mianownik w konsekwentnym przecenianiu dobrej woli i racjonalności myślenia kolejnych przeciwników USA. Jego ogląd sprawy ukraińskiej dowodzi, że Kissinger zwyczajnie nie nadąża już za faktami i buja w świecie postulowanym. Szkoda, niestety, że w ten sposób uwiarygodnia polityczne iluzje, oddalając perspektywę wyzbycia się przez Zachód złudzeń co do Rosji.

Zarazem jest Kissinger dobrym przykładem słabości pewnego rodzaju politycznego realizmu, który kieruje się wyłącznie zimno pojmowanymi kalkulacjami, zupełnie ignorując „czynnik ludzki”. Kalkulowanie na chłodno zysków i strat oczywiście „nie jest nauką łatwą ani małą”, szczególnie dla nas, Polaków. Niemniej pamiętać trzeba, że polityka to nie szachy: tworzą ją żywi ludzie, którzy, w przeciwieństwie do szachowych figur, mają swoje słabości, obsesje, idiosynkrazje. Politycy podejmują decyzje, kierując się bagażem tradycji, która ich wychowała, zbiorowych emocji, które wyniosły ich do władzy, presją oczekiwań społeczności lub grup, którym przewodząc, zarazem są od nich zależni. A nawet jeśli starają się kierować tylko zimno pojmowanymi interesami, często zupełnie nietrafnie te interesy postrzegają lub popełniają po prostu błędy, nawet kardynalne, działając na szkodę własną i własnych państw, w głębokim przekonaniu, że jest wręcz przeciwnie.

Całość dostępna jest w 23/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także