Król Robert strzela do pracodawcy

Król Robert strzela do pracodawcy

Dodano: 
Robert Lewandowski, Bayern Monachium
Robert Lewandowski, Bayern Monachium Źródło: PAP/EPA / LUKAS BARTH-TUTTAS
Łukasz Majchrzyk | Relacje Roberta Lewandowskiego i Bayernu Monachium wywołują pytania o to, kto jest ważniejszy: piłkarz czy klub i czy umów naprawdę trzeba dotrzymywać.

Najlepszy polski piłkarz postawił sprawę tak jasno, że już bardziej się tego zrobić nie da. Podczas konferencji prasowej reprezentacji Polski powiedział, że jego czas w Bayernie dobiegł końca. Coraz głośniej mówi się, że kapitan Biało-Czerwonych chciałby od przyszłego sezonu grać w FC Barcelonie. I o ile polscy kibice powinni trzymać kciuki, żeby Lewandowski założył koszulkę jednego z najlepszych i największych klubów w historii, o tyle jego oświadczenie może dziwić.

Problem jest jeden, ale za to poważny. Polak ma jeszcze rok ważnego kontraktu w drużynie mistrza Niemiec. Nic dziwnego więc, że najważniejsze osoby w Bayernie od razu stwierdziły, że Lewandowski nigdzie tego lata nie odejdzie i wypełni umowę do końca.

Jedna z podstawowych zasad europejskiej cywilizacji mówi, że umów trzeba dotrzymywać, więc wydaje się, że wola klubu jest tutaj decydująca – Bayern przemówił, sprawa zakończona. Mistrz Niemiec jest klubem zarządzanym profesjonalnie, na brak pieniędzy nie narzeka, nie żyje ponad stan, ma potężnych sponsorów, więc ze swojej części kontraktu na pewno wywiązuje się rzetelnie. Lewandowski dostaje (duże) pieniądze na czas, z bawarską akuratnością.

Ponadto klub na takiego pracownika jak Lewandowski nie ma prawa narzekać. Piłkarz zdobywa gole, bije kolejne rekordy, prowadzi kolegów do trofeów, jest zdyscyplinowany, punktualny, angażuje się w treningi i akcje marketingowe. Słowem – jest przykładem profesjonalizmu. Kontrakt powinien trwać ku uciesze obu stron.

System kontra gwiazdy

Tylko że w futbolu sprawa nie jest taka prosta jak w „zwykłym” świecie. W ostatnich latach mieliśmy wiele sytuacji, w których piłkarze chcieli transferu, dążyli do niego wszelkimi możliwymi sposobami i – co ciekawe – bardzo często stawiali na swoim.

Cały artykuł dostępny jest w 25/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także