Melnyk stwierdził w wywiadzie dla niemieckiego "Die Zeit", że pochwała Bandery i UPA była błędem. Wspomniał przy tym o Polsce.
Melnyk: To był błąd
– Nie doceniłem emocjonalnego znaczenia tego nad wyraz wrażliwego tematu, zwłaszcza dla polskich przyjaciół – powiedział. Jak dodał, nie miał na celu skrzywdzenie nikogo. – To było błędne zachowanie. Nie chciałem nikogo skrzywdzić – oznajmił.
Chwilę później powiedział jednak, że według sondaży ponad 70 proc. Ukraińców ma pozytywny stosunek do Bandery i nie można postrzegać go w "czarno-białych" kategoriach. – Ten niezwykle złożony temat najlepiej pozostawić historykom – dodał.
Zapytany z kolei o przyczynę odwołania go z roli ambasadora Ukrainy w Niemczech, Melnyk odparł, że była to "rutynowa sprawa". Nadmienił jednocześnie, że wiązało się to z "rodzajem dyplomacji", którą uprawiał.
Wypowiedź o Banderze z czerwca
Przypomnijmy, że Andrij Melnyk wywołał w Polsce lawinę komentarzy po swojej wypowiedzi na temat zbrodniarza Stepana Bandery.
Pod koniec czerwca, jeszcze jako ambasador w rozmowie z dziennikarzem Tilo Jungiem komentował historyczne spory na linii Polska-Ukraina, dotyczące Bandery. To właśnie Bandera przewodził jednej z frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), której zbrojne ramię, dowodzona przez Romana Szuchewycza – Ukraińska Powstańcza Armia (UPA), obarczane jest odpowiedzialnością za czystki etniczne na ludności polskiej Wołynia i Galicji Wschodniej w latach 40. XX wieku.
Dyplomata został m.in. zapytany o masakry polskiej ludności, którymi miał dowodzić Bandera. Jak usprawiedliwiał tymczasem Melnyk, we wskazanym okresie dochodziło zarówno do masakr Polaków, jak i Ukraińców. – To była wojna – stwierdził polityk.
Melnyk podkreślał, że Bandera nie był masowym mordercą, a Ukraińcy byli prześladowani w II RP "w sposób, który trudno sobie wyobrazić". Mówił, że Polska była dla Ukraińców w tamtym czasie "takim samym wrogiem jak nazistowskie Niemcy i ZSRR".
Czytaj też:
Melnyk tłumaczy się po słowach o Holokauście. Co z Wołyniem?Czytaj też:
Andruszkiewicz: Pan ambasador powinien się chyba douczyć historii