W Polsce nielegalnie działają największe firmy bukmacherskie. Unikają one płacenia podatków nad Wisłą, a zagranicą łożą dziesiątki milionów euro na sponsoring znanych klubów piłkarskich.
Rozrastającą się szarą strefą gier hazardowych w sieci zaniepokoili się posłowie z Zespołu Parlamentarnego ds. Praw Konsumentów i Przedsiębiorców. Doszło tam do znaczącej różnicy zdań między przedstawicielami branży oraz ekspertami a reprezentantami Ministerstwa Finansów, co do wielkości nielegalnie działających w Polsce bukmacherów.
Zdaniem byłego wiceministra finansów prof. Konrada Raczkowskiego powołującego się na wyliczenia Polskiej Izby Branży Rozrywkowej i Bukmacherskiej (PIGBRiB) szara strefa może stanowić w Polsce nawet 55% rynku bukmacherskiego. – To ponad dwukrotnie więcej niż europejska średnia – zauważa prof. Raczkowski, który nadzorował w resorcie rynek hazardowy, a obecnie jest dyrektorem Instytutu Ekonomii w Społecznej Akademii Nauk (IE SAN).
Według badań wiodącej firmy konsultingowej E&Y z 2020 r. szara strefa w Polsce wynosi nawet 46,7% obrotów na rynku. Z kolei ostatni raport UN Global Compact opublikowany w maju tego roku wspólnie z Krajową Administracją Skarbową wskazuje, że według niezależnych badań rynkowych udział szarej strefy w polskiej branży hazardowej może sięgać od niemal 18 do nawet 35 proc. (Ministerstwo Finansów dostarczyło dane do tego raportu i zaakceptowało jego wnioski). – Aż 57 proc. graczy online deklaruje, że gra również nielegalnie. Jesteśmy w niechlubnym gronie największych szarych stref w Europie – załamuje ręce prezes PIGBRIB Adam Lamentowicz cytowany w komunikacie prasowym omawiającym główne wnioski raportu UN Global Compact.
Szara strefa i indiańskie licencje
Nielegalni operatorzy unikają płacenia podatków w Polsce, działają bez pozwoleń i w większości legitymują się licencjami z takich krajów jak Malta, Curacao, Panama czy wręcz Kahnawake (kanadyjski rezerwat Indian).
Sprawą szarej strefy bukmacherskiej zainteresowali się posłowie Konfederacji Krystian Kamiński, Jakub Kulesza i Michał Urbaniak. Poprosili Ministerstwo Sprawiedliwości o szczegółowe dane. „Kwestia wielkości szarej strefy poruszona w niniejszej interpelacji oraz na posiedzeniu Zespołu Parlamentarnego jest niezwykle istotna, albowiem można odnieść wrażenie, że Ministerstwo Finansów w taki sposób dobiera i analizuje dane rynkowe, żeby przedstawić Polskę w awangardzie walki z szarą strefą w UE, a samą wielkość szarej strefy uznać za marginalną. W ten sposób Ministerstwo Finansów może uzasadniać brak podjęcia działań zmierzających do rzeczywistego zmniejszenia szarej strefy oraz uzasadniać brak inicjatywy w zakresie wprowadzenia zmian mających na celu zachęcenie nielegalnych operatorów do zalegalizowania swojej działalności” – czytamy w interpelacji. Posłowie podkreślili, że „obecne przepisy fiskalne uatrakcyjniają szarą strefę, a obecna formuła walki z nielegalnym hazardem została wyczerpana i należy sięgnąć po środki fiskalne”.
Parlamentarzyści poprosili Ministerstwo Sprawiedliwości o informacje o wszystkich postępowaniach operatorów wszczętych wobec nielegalnych operatorów hazardowych począwszy od 2016 roku. Jak te postępowania się zakończyły? Ile zapadło wyroków skazujących względem operatorów (osób) oferujących nielegalny e-hazard? Sprawa zatoczyła krąg, bo Ministerstwo Sprawiedliwości przekazało pytania do Ministerstwa Finansów. Odpowiedzi, które przyszły z resortu, nie napawają optymizmem.
„W obecnym stanie prawnym brak jest możliwości ścigania zagranicznych operatorów rynku offshore urządzających gry hazardowe przez sieć Internet w związku z łamaniem polskiego porządku prawnego w zakresie ustawy o grach hazardowych” – odpowiedział posłom wiceminister finansów Artur Soboń.
Kary? Łącznie 80 tys. zł
Jak podkreśla resort finansów, ściganie nielegalnie działających zagranicznych bukmacherów uniemożliwiają obecne przepisy. Krajowa Administracja Skarbowa każdego roku publikuje informację o realizacji ustawy o grach hazardowych. Niestety, zawarte tam dane pokazują bezradność skarbówki. W całym 2020 roku organy KAS prowadziły zaledwie 28 postępowań karnych skarbowych wobec uczestników nielegalnych gier hazardowych w Internecie.
„W 22 sprawach przedstawiono zarzuty podejrzanym o udział w nielegalnych grach hazardowych w sieci Internet. Sądy wydały 4 wyroki skazujące na łączną̨ kwotę̨ kar grzywny 6 200 zł oraz 8 wyroków w trybie dobrowolnego poddania odpowiedzialności z karą grzywny w wysokości 74 250 zł” – czytamy w dokumencie.
Tymczasem eksperci szacują, że szara strefa w Polsce w branży hazardowej ma wartość nawet 15 mld złotych. Według ustawy pojedyncza grzywna mogłaby maksymalnie wynosić 4 479 984,00 zł. Te pieniądze powinny trafić do budżetu państwa.
Rejestr domen hazardowych nie ogranicza szarej strefy
W Polsce aż 121 stron internetowych z nielegalnym hazardem kieruje aktywnie swoją ofertę do polskich użytkowników. Ministerstwo Finansów i KAS próbują z tym walczyć przy pomocy „rejestru domen służących do oferowania gier hazardowych niezgodnie z ustawą o grach hazardowych”. Firmy, które działają bez licencji Ministerstwa Finansów, są wpisywane do rejestru i następnie blokowane. Jednak w rzeczywistości rejestr nie wpływa znacząco na ograniczenie szarej strefy. Zagraniczni operatorzy bukmacherscy, którzy się na nim znajdują, nagminnie stosują tzw. klonowanie domen. Do adresu internetowego dodają kolejną liczbę porządkową i działają dalej. To pokazuje, że rejestr działa tylko na papierze, a globalni gracze zamiast płacić podatki w Polsce, wolą bawić się ze skarbówką w kotka i myszkę. Co ciekawe, firmy te często są notowane na zagranicznych giełdach.
Dlaczego polscy gracze wolą grać u nielegalnych operatorów? Jest to po prostu bardziej opłacalne – przez nieprzyjazny system podatkowy, który paradoksalnie dyskryminuje legalnych bukmacherów.
Szwedzki model walki z szarą strefą
Na szczęście tej patologii można łatwo zaradzić. Zgodnie z rekomendacjami raportu UN Global Compact najskuteczniejszym narzędziem w walce z szarą strefą jest wprowadzenie podatku GGR (Gross Gaming Revenue – przychody pomniejszone o wypłacone wygrane), znacznie bardziej przyjaznego dla firm działających legalnie. Polska jest jednym z ostatnich państw w Unii Europejskiej, które jeszcze nie przeszło na GGR. Szanse na zmianę są jednak spore. Rekomendacje raportu UNGC były prezentowane w gmachu resortu, a samo ministerstwo przyznaje, że prowadzi analizy dotyczące zmian podatkowych. Co więcej, doświadczenie wszystkich cywilizowanych państw pokazuje, że GGR to także zastrzyk pieniędzy dla budżetu. – W Szwecji po jego wprowadzeniu wpływy podatkowe wzrosły o ponad 300 proc. w ciągu 2 lat, w Bułgarii między 2014 a 2021 r. podatek od GGR zaowocował ponad 750 proc. wzrostem wpływów podatkowych – mówi Adam Lamentowicz.
Co ważne, obecna sytuacja jest także szkodliwa dla Totalizatora Sportowego, który prowadzi jedyne legalne kasyno internetowe w Polsce Total Casino. Zmiana systemu podatkowego z całą pewnością skłoniłaby graczy do rezygnacji z gry u nielegalnych operatorów i przejścia do Total Casina, poprawiając tym samym wyniki państwowej spółki.