Opowieść ta zaczyna się w momencie, w którym jej bohaterowie przygotowują się już na czarny scenariusz, ale żywią jeszcze nadzieję, że się nie zmaterializuje. A nawet jeśli, to zapewne w najbardziej pesymistycznych wizjach nie zakładają, że przyjmie aż taki wymiar, iż za kilka dni Niemcy zgotują Polsce tak straszliwe i trwające tak długo piekło.
Jest ostatni tydzień sierpnia 1939 r. Mieszkańcy Warszawy spieszą do pracy jak zazwyczaj, załatwiają swoje sprawy, robią codzienne zakupy, snują plany na przyszłość. Ale jednocześnie kopią rowy przeciwlotnicze, usypują wały. Stolica się okopuje, szykuje się do obrony. W siedzibie Polskiego Radia przy ul. Zielnej 25, a ściślej – w studiu spikerskim, montowany jest specjalny telefon umożliwiający bezpośrednie połączenie z dowództwem przeciwlotniczym. Pracownicy radia otrzymują szkolenie z nadawania komunikatów obrony przeciwlotniczej.
W kolejnych dniach fale Polskiego Radia niosą komunikaty prezydenta miasta, Stefana Starzyńskiego. Takie jak ten: „Obywatele stolicy! Ofiarność wasza na rzecz dobra powszechnego jest znana. Świadczycie zawsze dla państwa i dla swego miasta, gdy tego zachodzi potrzeba. Spokój, jaki cała ludność stolicy zachowuje w rozgrywających się wypadkach międzynarodowych, jest dowodem wielkiej dojrzałości obywatelskiej. Wraz z tym spokojem ducha – obowiązkiem naszym jest przygotować się na wypadek, gdyby państwo i stolica zostały zagrożone. Dlatego nakazem chwili jest przygotowanie odpowiedniej ilości schronów”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.