Sztuczne mięso, prawdziwy problem

Sztuczne mięso, prawdziwy problem

Dodano: 
Bill Gates
Bill Gates Źródło: Flickr / Greg Rubenstein / CC BY 2.0
JERZY KARWELIS I Sprawa produkcji sztucznego mięsa wskazuje kształt przyszłego świata, do którego zdążamy. Wkrótce staniemy się niewolnikami swoich wyborów.

Maszyna porusza się szybko, jak każda drukarka 3D. Dysze suną sprawnie, wypuszczając na przemian to czerwone, to białe włókna. Struktura jest nierówna, przypadkowa, to też trudne. Efekt ma być nieregularny, bo oglądamy eksperymentalną produkcję sztucznego mięsa. Pokrojone mięso prawdziwe nie układa się przecież w symetryczne wzory, w końcu to losowa mieszanina mięśni i powięzi oraz tłuszczu. Nie może więc wyglądać sztucznie. Na razie.

ZLATUJĄ SIĘ BILLE

Od pewnego poziomu obrotów w danym sektorze pojawiają się Bille. W tradycyjnej hodowli mówimy o 326 mln ton mięsa co roku, jej wartość to obecnie 1 bln dol. rocznie, a w roku 2040 ma to być 1,8 bln dol. Ale ciekawa jest ta przyszła struktura: 25 proc. „mięsa” będzie pochodziło z roślin, a 35 proc. to będzie mięso wytworzone bez udziału zwierząt. To są grube miliardy rocznie i to są kwoty dla Billów.

Mówimy o rocznym rynku wielkości, w samych USA, 32 mln sztuk bydła, 9 mld kur i 241 mln indyków, czyli jakichś 75 mld dol. rocznie. Sam, obecnie jeszcze raczkujący, rynek sztucznego mięsa to 15 mld dol. rocznie. To wygląda na mało, ale liczy się dynamika – inwestuje się w rosnące rynki, a tu prognozy pokazują, że do 2030 r. rynek ten wzrośnie dziesięciokrotnie.

Dlatego duzi inwestują, w końcu to nie może być tak, że taki interes omija wielkie korporacje, rozproszony na rozdrobnione rolnictwo i miliony właścicieli. Przejęcie interesu sztucznego mięsa to ograniczenie rolnictwa tradycyjnego i wejście na jego miejsce.

Dlatego takich rzeczy nie mógł przegapić ktoś taki jak Bill Gates. Jest to dla niego wręcz modelowy rynek. Obszar zatomizowany na wiele podmiotów, łatwy do uregulowania, nastroje społeczne dotyczące przemiany – gotowe. Aby przejąć cały interes, wystarczy tylko zablokować funkcjonujący model duetem regulacji i narracji oraz wprowadzić swoje monopolistyczne rozwiązania. Wtedy wszyscy będą musieli przyjść do jedynej budki z mięsem, wszystko będzie znormalizowane, a więc przewidywalne, czyli sterowalne. Dlatego Gates inwestuje w ten interes wraz z wieloma miliarderami. Na razie w mięsne start-upy, ale już są zbierane pieniądze na pierwsze reaktory do produkcji dziesiątek tysięcy ton sztucznego mięsa. Na razie udział Gatesa w tym nowym biznesie nurzany jest w sosie sensacji, kiedy Internet obiegły kadry z pożaru, rzekomo należącej do Gatesa, fabryki mięsa w holenderskim Almelo. Nie ma jeszcze takich fabryk, ale z tematem nie tylko łączy Gatesa to, że jest współwłaścicielem tej firmy opartej na żywności New Age, lecz także to, że pożar przytrafił się akurat w trakcie zamieszek w wykonaniu holenderskich rolników, którzy protestowali przeciwko klimatycznym decyzjom władz, mającym nie tylko zmniejszyć pogłowie ich bydła o połowę, lecz także otworzyć drogę do ekspansji sztucznego mięsa, w które zainwestował Gates.

Z CZYM TO SIĘ JE?

Słyszymy, na razie nie widzimy, ale o tym dlaczego – potem, coraz więcej o sztucznym mięsie. W tej chwili wzbudza to jedynie same sensacje, ale wciąż nie wychodzi poza wymiar ekstrawaganckiego eksperymentu. Jednak pod warunkiem, że nie wyjdziemy poza newsy o zajmujących przejawach postępu technologicznego. Bo w innym kontekście kwestia sztucznego mięsa jest znakomitym przykładem, w którym skupiają się nie tylko zagadnienia technologiczne, lecz także kulturowe, co dopiero… polityczne, i to na skalę światową. Kwestia sztucznego mięsa bowiem, obok coraz bardziej oczywistych kulturowych konsekwencji interakcji technologii i społeczeństwa, wskazuje także kształt przyszłego świata, do którego zdążamy. Z punktu widzenia technicznego sprawa wydaje się prosta. Pobiera się od zwierząt tzw. komórki macierzyste, potem, dodając sole, aminokwasy, białka cukry i hormony, w specjalnych reaktorach namnaża się ten „zaczyn” w (teoretycznie) dowolnych ilościach.

Artykuł został opublikowany w 45/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także