Damian Cygan: Czy zgadza się pan z opinią, że nieważne jest, kto wystrzelił pocisk, który spadł w Polsce, bo winę i tak ponosi Rosja?
Witold Waszczykowski: Nie można tego traktować tak dosłownie. Rosjanie ponoszą winę za wywołanie wojny na Ukrainie i za eskalację tej wojny. Jeśli obszarem wojennym objęta jest cała Ukraina, bo Rosjanie atakują nawet cele blisko granicy z Polską, to niestety należy się liczyć z wypadkami.
Strącane rakiety mogą spadać na terytorium Polski, może dochodzić też do pomyłek. I w tym sensie Rosjanie ponoszą za to winę.
Czy wybuch w Przewodowie może negatywnie wpłynąć na polsko-ukraińskie stosunki? Prezydent Zełenski zaprzecza, że pocisk był ukraiński.
Ta sprawa nie powinna wpłynąć na nasze stosunki. Wczoraj uczestniczyłem w spotkaniu Komisji Spraw Zagranicznych oraz Podkomisji Bezpieczeństwa i Obrony Parlamentu Europejskiego. Ponieważ była to komisja o zamkniętym charakterze obrad, nie mogę wszystkiego ujawnić, ale mogę powiedzieć, że tam też padły zdania, że sprawa, kto to zrobił, nie jest przesądzona.
Co się mówi teraz w europarlamencie o sytuacji w Polsce? Odczuwa pan, że możemy liczyć na realne wsparcie?
Jak na razie to jest retoryka i wsparcie podkreślające zadowolenie, że Polska zachowała zimną krew, trzeźwą głowę i nie eskaluje tego wydarzenia. Takie jest nastawienie w Parlamencie Europejskim.
Jak pan ocenia działania polskich władz po wybuchu w Przewodowie? Pojawiają się zarzuty, że rząd za wolno komunikował się z opinią publiczną.
Rząd postąpił słusznie, bo sprawa jest skomplikowana i należy ją dogłębnie wyjaśnić. Większość rakiet, które lata po niebie ukraińskim, jest produkcji radzieckiej lub postradzieckiej i trzeba dokładnie to sprawdzić.
Nieodpowiedzialnie zachowały się niektóre agencje zagraniczne, które w poszukiwaniu sensacji szybko zaczęły ferować wyroki, wskazując kto to zrobił. To te agencje powinny poczekać na komunikat polskich władz, bo tylko w polskich rękach są szczątki tej rakiety czy rakiet, które spadły na nasze terytorium.
Czytaj też:
Gen. Skrzypczak: Należy tonować emocje. Rząd i NATO wiedzą, co robić
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.