Upadek rodu Stuhrów
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Upadek rodu Stuhrów

Dodano: 
Jerzy i Maciej Stuhrowie
Jerzy i Maciej Stuhrowie
O ile publiczna aktywność Stuhra seniora wydaje się zakończona, o tyle jego syn chyba z roli „autorytetu moralnego” rezygnować nie zamierza. Cała publiczna działalność Jerzego i Macieja Stuhrów każe uznać ich przypadek za ciekawszy niż wielu innych antypisowskich celebrytów.

Oskar Stuhr był ważną postacią międzywojennego Krakowa. Przede wszystkim jako prawnik – przez wiele lat, zanim został prezesem Sądu Dyscyplinarnego w Krakowie, słynął jako adwokat, szczególnie za sprawą procesów politycznych. Bronił działacza narodowego Jana Stoszki, sądzonego za to, że strzelał (celnie) do lewicowych bojówkarzy, bronił też Adama Doboszyńskiego, jednego z liderów ruchu narodowo-radykalnego, w procesie wytoczonym mu po słynnej „wyprawie na Myślenice”. Reprezentował również przed sądem Polaków sądzonych po tzw. pogromie w Przytyku (piszę „tak zwanym”, bo wbrew skojarzeniom narzucanym przez określenie „pogrom” śmiertelnymi ofiarami zajść w Przytyku byli polscy chłopi, zastrzeleni przez policję podczas próby odbicia swych towarzyszy, aresztowanych po bijatyce z Żydami na miejscowym targowisku). Ale jego kariera prawnicza i wybór prowadzonych spraw zgodne były z aktywnością społeczną i polityczną mecenasa Stuhra, wiceprezesa Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” i radnego miasta Krakowa, wybranego z rekomendacji Stronnictwa Narodowego.

Trudno nie użyć zdartego, potocznego powiedzenia, że patrząc na działalność swojego wnuka i prawnuka, aktorów Jerzego i Macieja, mecenas Stuhr musi się obracać w grobie.

Endek Stuhr

Gdyby nie dzisiejsze zaangażowanie polityczne dwóch ostatnich, byłby może Oskar Stuhr podawany obecnie jako wspaniały przykład „Polaka ochotniczego”, jak nazywał sam siebie Marian Hemar, i działania „polskości jako straszliwej siły duchowej”, która potrafi uczynić Polaka patriotę z człowieka, „w którym nie ma ani kropli polskiej krwi”, o czym tak znakomicie mówił kiedyś, odbierając naszą nagrodę Strażnik Pamięci, śp. Jarosław Marek Rymkiewicz. A także tradycji polskiego ruchu narodowego, w przeciwieństwie do współczesnych mu nacjonalizmów inkluzywnego, zgodnie z formułą Wincentego Lutosławskiego, że prawdziwym Polakiem może być spolszczony Żyd, Tatar, Niemiec, Ormianin, Murzyn i czerwonoskóry, jeśli przyjmie polskie dziedzictwo kulturowe i wykaże się wolą pracy dla rozwoju Polski. Nestor znanego aktorskiego rodu był przecież synem dwojga austriackich Niemców, którzy do Krakowa, jako po prostu jednego z miast cesarsko-królewskiego imperium Habsburgów, przenieśli się ze względów biznesowych, by otworzyć tu restaurację. Z takim rodowodem nie miałby w czasie okupacji niemieckiej najmniejszych problemów z wpisem na volkslistę, a podczas następującej po niej sowieckiej – z przeniesieniem się z całą rodziną na Zachód i uzyskaniem tam obywatelstwa. Ani jedno, ani drugie najwyraźniej nie przyszło mu do głowy, choć w PRL z racji swej przedwojennej działalności czekały go tylko szykany.

Z powodów, których łatwo się domyślić, pamięć Oskara Stuhra nie jest dziś jednak zbyt intensywnie kultywowana. Wikipedia podaje nawet, że to wcale nie on był dziadkiem aktora Jerzego, ale jego brat imieniem Tadeusz (w istocie bracia Oskara nosili imiona Rudolf i Leopold) – przy czym w odnośniku powołuje się anonimowy autor biogramu, jako na podstawę tego twierdzenia, na książkę Jerzego „Stuhrowie – historie rodzinne”. Być może Jerzy Oskar Stuhr (samo drugie imię aktora, nieużywane przez niego publicznie, jest w tej kwestii wymowne) żadnej odpowiedzialności za tę pomyłkę nie ponosi. W wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej” z 2019 r. mówi wyraźnie o „moim dziadku”, a nie „bracie mojego dziadka”. Co prawda, mówi o nim niemal wyłącznie dla zaprotestowania przeciwko „zawłaszczaniu przez PiS historii”, podczas gdy historia bywa „nieoczywista”, i akcentuje przy tym raczej aktywność społeczną niż polityczną przodka.

Cały artykuł dostępny jest w 48/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także