– Myślę, że tak, dlatego że to jednak jest dla nich strategiczny partner – odparł. – Jeżeli chodzi o wpływy polityczne w środkowej i wschodniej Europie no to jest zawsze jakaś taka niepisana, czasami niestety spisana, jak wiemy, umowa między nimi, że oni się tymi wpływami dzielą – dodał.
Odnosząc się do Ukrainy eurodeputowany europoseł PiS powiedział, że politycy z Niemiec i innych krajów zachodnioeuropejskich "przyjmują takie niepisane założenie: my, czyli Zachód, czyli Unia i NATO nie możemy się tam pchać za bardzo, no bo to jest jednak rosyjska strefa wpływów".
"Szczególna historia"
– Najbardziej tutaj zagrożone są oczywiście państwa bałtyckie, które formalnie są częścią Zachodu, ale jak spytać polityków zachodnioeuropejskich czy amerykańskich, czy rzeczywiście Zachód stanie murem za krajami bałtyckimi, gdyby – nie daj Boże – stały się przedmiotem ataku, no to już odpowiedź jest taka: no to trzeba by się zastanowić, oczywiście, ale z drugiej strony, itd. – kontynuował.
Polityk oceniła, że "historia z tymi Patriotami jest dość szczególna". – Widać, że to są jakieś gry ze strony niemieckiej i tu dobrze, że polski rząd jednak tę sprawę przerwał – ocenił Ryszard Legutko.
– Nie może być tak, że tego typu broń nagle znajduje się na terenie Polski i nie jest podporządkowana systemowi polskiego dowodzenia – powiedział europoseł dodając, że "żaden szanujący się kraj nie może na coś takiego pozwolić". Jeżeli bronimy polskiego nieba, no to to niebo jest w tej chwili najbardziej zagrożone nad Ukrainą i tam trzeba te wszystkie siły skupić i pomagać Ukrainie militarnie tak tylko, jak się da. Zresztą każdy polityk ukraiński mówi to samo: my potrzebujemy broni – zaznaczył gość PR24.
Czytaj też:
Niemiecki poseł: Scholz boi się Rosji i odmówił Ukrainie