Dosłownie wszędzie widzimy biało-czerwone flagi, już o tej godzinie (12!!!) pijanych ludzi skandujących: „A Messi tu, a Messi tam, a Messi ch..a zrobi nam”, słychać trąbki, wuwuzele i napadowe śpiewanie hymnu. A jeszcze nawet nie wyszliśmy z korpo.
Tak, tak. Mundialowa gorączka opanowała nawet nasze świeckie i neutralne narodowo miejsce pracy, w którym zazwyczaj dominował intelektualny dyskurs, np. ostatnio o zaimkach, a nie wymiana poglądów (bo myślami byśmy tego nie nazwali) o sporcie, i to jeszcze tak prymitywnym i generującym najgorsze instynkty jak piłka nożna. Jeżeli już wszystkie wąsate janusze tego kraju odczuwają potrzebę konfrontacji z Argentyną, to serio można byłoby znaleźć jakieś inna pola do tego celu. Na przykład wysokość inflacji lub liczbę dyktatorów.