W środę niemieckie media relacjonowały przebieg operacji służb, które miały rozbić grupę planującą dokonanie w tym kraju zamachu stanu. Jak chórem podawały media, ekstremiści chcieli m.in. przeprowadzić szturm na Bundestag (niemiecki parlament) oraz doprowadzić do zatrzymań polityków i sabotażu infrastruktury energetycznej.
Zatrzymania "Obywateli Rzeszy"
Rankiem tego dnia służby zatrzymały 25 osób z tzw. środowiska "Obywateli Rzeszy". Jedną z wiodących ról w organizacji miał odgrywać książę Heinrich XIII Reuss. Media podały też, że wśród aresztowanych ekstremistów, są osoby "pełniące znaczące stanowiska" i obywatelka Rosji. Niektóre ośrodki prasowe określiły całą grupę jako "prawicową".
"Niebezpieczne warunki" w świetle kamer
Szwajcarski niemieckojęzyczny dziennik "Neue Zürcher Zeitung" zwraca jednak uwagę na cały szereg co najmniej dziwnych wątków całej sprawy.
Po pierwsze, niemieckie służby miały z wyprzedzeniem poinformować media o swoich planach. Po drugie, śledczy przyznali, że zamach wcale nie musiał nastąpić. Jednocześnie wskazano na bardzo znaczące zagrożenie, ale nie stało to w sprzeczności z umożliwieniem mediom relacjonowania zatrzymań na żywo.
Gazeta przytacza wypowiedź minister spraw wewnętrznych Niemiec Nancy Faeser, w której polityk twierdzi, że cała akcja została przeprowadzona w "bardzo niebezpiecznych warunkach". "Czy zatem dziennikarze, fotografowie i kamerzyści byli wówczas świadomi narażenia na takie niebezpieczeństwo?" – czytamy w "Neue Zürcher Zeitung".
Autor tekstu zwraca uwagę, że gdy zatrzymywana i skuwana kajdankami była sędzia Birgit Malsack-Winkemann (wcześniej poseł prawicowej partii AfD), to przed jej domem czekał reporter lokalnej stacji telewizyjnej. To samo dotyczyło zatrzymania Heinricha XIII Reussa. Przed jego rezydencją zjawił się tłum dziennikarzy.
Gazeta wskazuje też, że portal spiegel.de już w chwili zatrzymań opublikował obszerną analizę ruchów ekstremistycznych.
"Zamach stanu" czy "polityczny spektakl"?
W związku z tym w ocenie autora tekstu mamy do czynienia z sytuacją medialnej nagonki i naruszeniem zasady domniemania niewinności poprzez ferowanie medialnych wyroków. Podkreśla on, że powoduje to napiętnowane społecznie na długo przed wydaniem wyroku.
Taka forma działań nosi jego zdaniem znamiona politycznego spektaklu. Autor docenia jednocześnie kwestię zaangażowania w pilnowanie bezpieczeństwa państwa.
"Pozostał niesmak, mieszane wrażenie, że władze bezpieczeństwa chciały napiąć przed całym światem te muskuły, które w przypadku innych zagrożeń są wykorzystywane znacznie mniej energicznie" – pisze "Neue Zürcher Zeitung".