Krytycy na wyprzódki ogłaszają rankingi, które to panie dzieju były w nim najlepsze i najgorsze spektakle, reżyserie i role, które najkoszmarniejsze skandale. Problem polega na tym, że niesławnej pamięci roku 2022 w polskim teatrze nijak podsumować się nie da. Choćby dlatego, że nie przyniósł nam ani arcydzieła, które bezspornie pogodziłoby wszystkich, ani żadnego olśniewającego debiutu.
Tak naprawdę to trudno teatralny rok 2022 zobaczyć jako osobną jednostkę, bo zgubił się w szerszym kontinuum następujących po sobie katastrof. Z normalnością w kulturze – jaka by ona nie była – pożegnaliśmy się wraz z pandemią, a zaraz potem już była wojna. Ktoś mógłby zapytać: A co to ma wspólnego z teatrem? Sporo – bo po pandemii teatr musiał odbudowywać więzi z publiką, a ta musiała przypomnieć sobie, że teatr w ogóle istnieje.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.