Polska-Ukraina: Konieczność symetrii
  • Ryszard CzarneckiAutor:Ryszard Czarnecki

Polska-Ukraina: Konieczność symetrii

Dodano: 
Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski w Kijowie
Andrzej Duda i Wołodymyr Zełenski w KijowieŹródło:Jakub Szymczuk / KPRP
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski, który w przyszłym roku ubiegać się będzie o swoją drugą kadencję, wystąpił na forum trzech parlamentów: amerykańskiego (Kongres USA), brytyjskiego (House of Commons) oraz Parlamentu Europejskiego.

Niestety, nie przemawiał jeszcze w parlamencie kraju, który od początku agresji Rosji na naszego wschodniego sąsiada udziela największej pomocy Ukrainie. Chodzi oczywiście o Polskę. To jasne, że Polska nie po to była, jest i będzie największym hubem militarnym, medycznym i charytatywnym dla Ukrainy, jak również nie po to udzieliła gościny paru milionom Ukraińców, aby teraz domagać się za to podziękowań ze strony głowy ukraińskiego państwa w gmachu przy ulicy Wiejskiej. Po prostu w naszym interesie jest, aby istniało realne państwo między Polską a Rosją.

Jednak trudno nie zauważyć faktu, gdzie Zełenski przemawiał, a gdzie nie. A także z kim i gdzie się spotykał: z Bidenem w Waszyngtonie, królem Karolem III w Londynie, królem Belgii Filipem w Brukseli, prezydentem Macronem w Paryżu (z udziałem kanclerza Scholza). Z prezydentem RP Andrzejem Dudą też się spotykał, ale u siebie i w... Rzeszowie. Tymczasem ja mówię o wizytach w sojuszniczych stolicach – w Warszawie takiej wizyty do tej pory nie było. Jeden z byłych polskich ambasadorów (zresztą w dwóch krajach z obszaru postsowieckiego) powiedział, że Zełenski jest pragmatyczny i jeździ tam, gdzie mogą mu dać broń – a Polska co miała już dać Ukrainie, to dawno dała, będąc w tym zakresie absolutnym prekursorem.

To, co piszę to nie są żadne „żale Sarmaty”. Polityka międzynarodowa to brutalna gra, w której nie ma miejsca na sentymenty. Zatem, uwaga, nie mam pretensji do Zełenskiego, że poniekąd stosuje wobec Polski zasadę wymyśloną niegdyś przez… Józefa Piłsudskiego: "Brać, ale nie kwitować".

Jeżeli do kogoś mogę mieć pretensje, to do naszych elit o to, że słusznie – podkreślam jeszcze raz: słusznie! – wspierając Ukrainę, nie zadbały o to, aby była to „ulica dwukierunkowa”. Jeżeli na konferencji w Lugano, w Szwajcarii, Kijów oferuje Polsce w ramach podziału wpływów przy odbudowie Ukrainy – odbudowę… Doniecka (!), a więc stosuje wariant Onufrego Zagłoby, który królowi szwedzkiemu ofiarowywał Niderlandy, to jest to sygnał całkowitego braku ekwiwalentności po stronie ukraińskiej w relacjach z Polską. Do tego dochodzą inne, więcej niż niepokojące sygnały. Choćby wypowiedz doradcy Zełenskiego (już byłego, na szczęście) Ołeksija Arestowycza, który w zagranicznym wywiadzie twierdził, że Ukraina stoczy walkę z Polską o przywództwo w regionie i tę walkę wygra. Czy nominacja „negacjonisty” (negował jako ambasador Ukrainy w Berlinie ludobójstwo na Polakach i Żydach ze strony UPA) Andrija Melnyka na wiceszefa MSZ.

Wszystkie te fakty każą sformułować pytanie, czy Polska dobrze robi, nie oczekując od Ukrainy nic w zamian za swoją gigantyczną pomoc. Uważam, że trzeba pomagać – na tym samym poziomie, co dotychczas – ale stosując zasadę symetrii.

Ryszard Czarnecki jest europosłem PiS, byłym wiceprzewodniczącym Parlamentu Europejskiego.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także