Na wycieczkę na Ukrainę nie brakuje chętnych. Rozkwit "wojennej turystyki"

Na wycieczkę na Ukrainę nie brakuje chętnych. Rozkwit "wojennej turystyki"

Dodano: 
Wojna na Ukrainie. Ukraiński czołg na drodze do Bachmutu
Wojna na Ukrainie. Ukraiński czołg na drodze do BachmutuŹródło:PAP / Eugene Titov
Media informują o "wojennej turystyce" na Ukrainie. Biura mają organizować podróże do miejsc, takich jak Bucza, Hostomel, Irpień czy Kijów.

Po wybuchu wojny na Ukrainie 24 lutego 2022 r. podkijowska Bucza, nie słynąca dotąd z zainteresowania turystów, stała się popularnym miejscem podróży. Przyczyniły się do tego zdjęcia, które dzięki mediom, obiegły cały świat.

Turyści mogą skorzystać z ofert podróży do miejsc, takich jak: Bucza, Hostomel, Irpień czy Kijów. Cena takiej wyprawy to około 250 euro. Do tego firmy gwarantują anglojęzycznego przewodnika i rozmowy z okoliczną ludnością, a także zaznaczają, że zwiedzający poruszają się "bezpiecznymi trasami".

– Zwykle przyjeżdżają sami, zdarza się, że autostopem. Jadą do zniszczonych miejsc na przykład, żeby usłyszeć wybuchy i zrobić zdjęcie na Instagrama – dzieli się z portalem Business Insider Jakub Stasiak, dziennikarz i wolontariusz przebywający na Ukrainie. Jego zdaniem jest to "nieprawdopodobnie głupie", mimo to przyciąga ludzi lubiących adrenalinę. Niektórzy przyjeżdżają pod pretekstem pomocy humanitarnej. Nie przywożą oni realnej pomocy, a tylko jakieś nieduże dostawy. – Przywiozą jakąś paczkę pampersów, ale tak naprawdę chcą zobaczyć wojnę na własne oczy – mówi Stasiak.

Czy “wojenna turystyka” to sposób na biznes dla Ukraińców?

Na ile "wojenna turystyka" przynosi dochody samym Ukraińcom? Trudno powiedzieć. Stasiak twierdzi jednak, że w kraju jest sporo fixerów, czyli "załatwiaczy". W większości są to osoby, które pomagają się poruszać po kraju zagranicznym dziennikarzom.

– 99 proc. z nich pracuje właśnie dla reporterów – mówi Stasiak. Niektórzy mają też propozycję dla "wojennych turystów".

Dziennikarz wspomina o "drogach życia". Są to ostrzeliwane trasy, np. jedyna droga prowadząca do konkretnego miejsca. Chętnych jednak nie brakuje. Jak zaznaczył Stasiak, w pewnym momencie był fixer, oferujący "turystom" wycieczkę "drogą życia" do Lisiczańska za ok. 200 dol.

Czytaj też:
Unia Europejska zwiększy europejską pomoc militarną dla Ukrainy? Media: Nowy dokument
Czytaj też:
"Bachmut upadnie". Ekspert tłumaczy, co zmieni to na froncie

Źródło: Busines Insider
Czytaj także