Atak na kard. Sapiehę. Urząd Bezpieczeństwa powraca

Atak na kard. Sapiehę. Urząd Bezpieczeństwa powraca

Dodano: 
Kard. Adam Sapieha
Kard. Adam Sapieha Źródło: Wikimedia Commons
Twierdzenie, że działalność UB (jak i ich nauczycieli z NKWD) polegała na wymuszaniu torturami ujawniania faktów to kompletnie ahistoryczny redukcjonizm

Krakowska "Gazeta Wyborcza" podjęła próbę skompromitowania kard. Adama Sapiehy, jednego z najważniejszych polskich duchownych pierwszej połowy XX wieku, a także postaci istotnej w życiorysie Karola Wojtyły. "Wyborcza" twierdzi, że kard. Sapieha molestował kleryków i dowodzić tego mają aż dwa śledztwa. Problem w tym, że oba opierają się o zeznanie jednego człowieka, którego za wiarygodnego nie uważała samo UB..

Tego typu praktyki były małą częścią ich kryminalnej działalności. Przede wszystkim zmuszali swe ofiary to potwierdzania własnych wymysłów. W ten sposób okazywało się, że zasadniczym celem antyniemieckiego podziemia w czasie wojny była praca dla zwycięstwa Hitlera. Kto panuje nad przeszłością, ten rządzi przyszłością – uczył Orwell. Ale tu nie chodziło tylko o władzę. Oni budowali Nową Polską. I to „wymyślanie Polski na nowo” trwa.

Dr Marek Lasota, wieloletni historyk IPN w Krakowie i badacz archiwów dotyczących Kościoła katolickiego w czasach PRL w rozmowie z KAI zwrócił uwagę, że publikacja "Gazety Wyborczej" sięga do źródeł, które jeszcze niedawno cieszyły się opinią mało wiarygodnych i zniekształcających rzeczywistość. Zdaniem historyka wobec materiałów UB dotyczących Kościoła należy zachować dużą ostrożność i powściągliwość. A jednocześnie – zadać sobie pytanie, czy istnieje możliwość weryfikacji danych zawartych w aktach gromadzonych przez PRL-wskie służby. A jeśli tak – należy to oczywiście uczynić.

Marek Lasota zwraca uwagę, że ks. Anatol Boczek był dość aktywnym tajnym współpracownikiem bezpieki i pozostawił po sobie niemały zbiór materiałów denuncjacyjnych. Ciekawe jest i to, że treści, które przekazywał ks. Boczek, a dziś wywołujące publiczne poruszenie, nie spotkały się z żadnym zainteresowaniem ze strony samej bezpieki. – Najprawdopodobniej tę sprawę uznano za kompletnie bezwartościową i niewiarygodną – stwierdza historyk. Należy przy tym pamiętać, że, jak dodaje, aparat bezpieczeństwa w swojej pracy operacyjnej też nie opierał się na jednym źródle. – Materiał kompromitujący Księcia Niezłomnego był bardzo zachęcający dla UB. A jednak w żaden sposób nie został wykorzystany, a nawet, z tego co pamiętam, nie został on przez krakowską bezpiekę raportowany do Warszawy – podkreślił Marek Lasota.

O tym właśnie, po ataku na księcia-kardynała Sapiehę, rozmawia Marek Jurek z Tomaszem Rowińskim i Pawłem Milcarkiem.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także