Kościół na progu schizmy
  • Paweł ChmielewskiAutor:Paweł Chmielewski

Kościół na progu schizmy

Dodano: 
Papież Franciszek
Papież Franciszek Źródło: PAP / MAURIZIO BRAMBATTI
Kościół katolicki pod rządami papieża Franciszka zaczyna coraz bardziej przypominać wspólnotę anglikanów: wewnętrznie skłóconą o stosunek do Pisma Świętego, rozumienie istoty Ewangelii, fundamentalne zagadnienia doktrynalne. W związku z konfliktem wokół LGBT anglikanom grozi poważny rozłam. W Kościele katolickim jest tak samo. I nikt nie wie, czy nie dojdzie do schizmy.
Problemy targające światem anglikańskim mogłyby nas nie interesować, gdyby nie to, że ich sytuacja w olbrzymim stopniu przypomina sytuację w Kościele katolickim. Anglikanie od lat spierają się o rozumienie zasadniczych prawd wiary, co samo w sobie nie jest dziwne: nie mają przecież jednego ośrodka władzy. Honorowe przewodnictwo we wspólnocie anglikańskiej przysługuje prymasowi tzw. Kościoła Anglii, tytułującemu się arcybiskupem Canterbury, Justinowi Welby’emu. Kluczowe dla światowej wspólnoty decyzje anglikanie podejmują „synodalnie”, zbierając się regularnie na zjazdach gromadzących szefów struktur wspólnotowych z całego świata, zwykle w londyńskim Lambeth. Pozbawieni kościelnego urzędu nauczycielskiego kierują się nader często osądem świata i od dziesięcioleci stopniowo odchodzą od wiary opartej na Bożym objawieniu, czego opisywać tu nie trzeba: każdy słyszał o podatności anglikanów na idee oświecenia i rewolty ’68.

Nieprzekraczalne granice

Dla większości z nich istnieją jednak pewne nieprzekraczalne granice. Dotyczy to m.in. tematyki LGBT. Skoro zarówno Stary, jak i Nowy Testament mówią, że stosunki homoseksualne są grzeszne, to takie są – i zdaniem większości nie wolno udawać, że jest inaczej. Problem w tym, że do zmiany prą m.in. rządy państw zachodnich. Sam Justin Welby przyznał niedawno, że już dwukrotnie był wzywany do brytyjskiego parlamentu, gdzie naciskano, aby dostosował anglikańskie regulacje do ustaw świeckich i wprowadził homoseksualne małżeństwa. W końcu to król jest „głową” tzw. Kościoła, dlaczego więc jego wola nie miałaby zostać przeforsowana? Welby i inni angielscy decydenci kościelni, niezależnie od własnych poglądów na ten temat, obawiali się podziału. Postanowili zatem podjąć próbę zadowolenia obu stron. W Anglii wprowadzono w efekcie nie same homomałżeństwa, a „jedynie” błogosławieństwa par jednopłciowych.

Cały artykuł dostępny jest w 13/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także