Było już ciemno. W świątyni panował ruch, gdyż niespodziewanie rozdarła się zasłona przybytku oddzielająca Miejsce Święte od najświętszego zakątka, zwanego Świętym Świętych. Symbolizowała ona granicę między ludzkim światem a boską rzeczywistością. Na pobliskim wzgórzu znajdowała się Maryja, pełna cierpienia, wspierana przez Jana – jednego z tych, których niedawno Chrystus zapytał: „A wy, za kogo Mnie uważacie?” (Mt 16, 15).
Wkrótce przybył Józef z Arymatei i podjął rozmowę z żołnierzami strzegącymi ciał skazańców zawieszonych na narzędziach kaźni. Przekazał im zgodę Piłata na zabranie ciała Jezusa. Miał ze sobą płótno, w które, najpewniej z pomocą Matki Chrystusa i apostoła Jana, a być może przy wsparciu innych osób, owinięto zwłoki zamordowanego Nauczyciela. Do ciała dołączono wonności, zgodnie ze zwyczajem tamtejszej tradycji pogrzebowej.
Tak przygotowane ciało złożono w grobie wykutym w skale – miejscu, które Arymatejczyk przygotował niedawno dla siebie i swoich bliskich. Uznając się za ucznia Jezusa i pozostając pod jego ogromnym wpływem, zdecydował się w ten sposób oddać mu hołd.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.