Żakowski na łamach portalu "Gazety Wyborczej" odniósł się do sprawy tragicznej śmierci 33-letniej Doroty w Nowym Targu. W środę w wielu miastach w całej Polsce organizowane są protesty związane z wydarzeniami. Kobieta trafiła tam w piątym miesiącu ciąży po odpłynięciu wód płodowych. Zmarła po trzech dniach z powodu sepsy.
Rzecznik Praw Pacjenta po doniesieniach medialnych z urzędu wszczął postępowanie wyjaśniające w sprawie śmierci kobiety. Szpital opublikował krótkie oświadczenie, w którym zapowiedział pełną współpracę ze śledczymi i wyraził współczucie dla rodziny zmarłej. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Katowicach.
"Brzuchaci faceci i koleżanki"
W felietonie zatytułowanym "Cały obóz władzy ponosi odpowiedzialność za zbrodnie medyczne na kobietach", Jacek Żakowski nawiązał do sytuacji w Sejmie. "To był koszmarny widok. Kiedy posłanka Kotula zaapelowała, by Sejm minutą ciszy uczcił kobiety umierające w szpitalach, i posłowie opozycji wstali, a posłowie koalicji nie, cały obóz władzy wziął na siebie zbiorową odpowiedzialność za zbrodnie medyczne popełniane pod wpływem drakońskiego wyroku Trybunału Przyłębskiej. Zastanawiałem się wtedy, co ci brzuchaci faceci i ich koleżanki powiedzą córkom, siostrom, żonom, jeśli w domu usłyszą pytanie: 'A gdybym to była ja?'. Pal ich sześć. Niech gniją w swoim moralnym szambie. Bo trudno upaść niżej niż ci, którzy sieją zgorszenie, odmawiając okazania czci niewinnym ofiarom. A chyba nawet najzacieklejsi pisowcy nie wierzą, że problematyczna ciąża jest winą godną kary śmierci" – przekonuje komentator.
"Sęk w tym, że tu nie chodzi o to, w co kto wierzy. Racjonalne i moralne argumenty i odczucia znikają, gdy ich stado czuje się zaatakowane przez jakieś inne stado. Nieważne, kto ma rację ani o co chodzi. Nieważne, jakie będą skutki, ofiary, straty, koszty. Włącza się mechanizm od czasu słynnej książki Edwarda Benfielda znany jako amoralny familizm, czyli 'po trupie, byle w grupie'. Gdy ten mechanizm działa, głupota i podłość stają się rutynową czynnością zwolnioną od ocen. Poza kryterium swój/obcy inne kryterium, np. zła i dobra, nie istnieje. Amoralny familizm w Polsce nie jest nowy. Ale dopiero ta władza zrobiła z niego regułę konstytucyjną nowego ustroju. Wcześniej praktykowano go po cichu, z zakłopotaniem" – stwierdza Żakowski.
Żakowski: Bez względu na przepisy
Dalej krytykuje postawę lekarzy: "Ta amoralnie familistyczna władza szczęśliwie się kończy. Jednak to nie skończy problemu. Zaraza rozlała się na inne partie i na środowiska, w których amoralny familizm jest jeszcze groźniejszy. Broniąc przed krytyką lekarzy po śmierci Doroty w nowotarskim szpitalu, kwiat polskiej ginekologii z tytułami i stopniami naukowymi wydał oświadczenie, w którym serię panicznych banałów i ogólników wieńczy zdanie świadczące o kompletnym moralnym zamroczeniu: 'Przypominamy, że lekarze jako obywatele są zobowiązani do przestrzegania obowiązującego prawa'".
"Nie chcę siać anarchii. Jednak są zawody i role społeczne – takie jak lekarz, adwokat, poseł, sędzia, dziennikarz, naukowiec, nauczyciel, czy ksiądz – w których nie można zwolnić się z odpowiedzialności przepisem ani poleceniem. Zło jest złem, morderstwo jest morderstwem, zdrada jest zdradą, a kłamstwo jest kłamstwem bez względu na to, co mówią przepisy i czego chce otoczenie. Przepis i polecenie może was wybawić od więzienia, ale nie od odpowiedzialności" – podkreśla Jacek Żakowski.
Na koniec wyraża nadzieję, że "nie wybaczy wam nikt poza waszym stadem".
Czytaj też:
"Położnicy są konserwatywni". Lempart uderza w środowiska medyczne