We wtorek w Kiszyniowie reprezentacja Polski w piłce nożnej w fatalnym stylu przegrała z Mołdawią 2:3, mimo że po pierwszej połowie prowadziła 2:0 po golach Arkadiusza Milika i Roberta Lewandowskiego.
W grupie eliminacji do mistrzostw Europy 2024 w Niemczech Polska zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli, wyprzedzając tylko Wyspy Owcze.
Kulesza ostro o kadrze
W środę do PZPN wezwany został selekcjoner, Fernando Santos. Wiadomo już, że Portugalczyk nie straci pracy, co potwierdził prezes PZPN.
W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Cezary Kulesza zapytany, jaka atmosfera panowała w szatni po zakończeniu wtorkowego starcia, odpowiedział: "Była cisza jak w grobie. Nikt się nie odzywał, wszyscy byli w szoku. Żadnych rozmów, piłkarze milczeli".
"Wydaje mi się, że po przerwie zabrakło mobilizacji. Gdyby kilku zawodników ryknęło, że nie można się zatrzymać, że trzeba strzelić trzeciego i czwartego gola, a nie czekać na koniec meczu, to mielibyśmy teraz trzy punkty. Gdybyśmy wyszli z takim nastawieniem, to Mołdawia nie byłaby w stanie wrócić do gry. Naszą postawą daliśmy gospodarzom tlen i oni chętnie z tego skorzystali" – ocenił działacz.
Dalej Kulesza ujawnił, że po raz kolejny selekcjoner zaskoczył go z wyborem wyjściowej jedenastki. – Generalnie nasz podstawowy skład na ostatnie mecze stanowi dla mnie pewną niespodziankę. Pojawiają się w nim piłkarze, którzy nie mogą liczyć na regularne występy w swoich klubach. Ale ja przecież nie będę ustalać, kto ma grać, od tego jest selekcjoner i to on ponosi odpowiedzialność za wyniki – powiedział.
Prezes PZPN odpowiedział też na pytanie o to, jaka kara czeka poszczególnych reprezentantów: – Nie będę nikogo karcić indywidualnie w takiej sytuacji. Myślę, że największą karą dla piłkarzy jest wstyd. Kibice drwią i szydzą z nich.
Czytaj też:
Lewandowski straci opaskę kapitana? "Nie posiada charyzmy do zarządzania drużyną"