Prof. Chwedoruk o 800+: W kryzysie stajemy się niechętni solidarności społecznej

Prof. Chwedoruk o 800+: W kryzysie stajemy się niechętni solidarności społecznej

Dodano: 
prof. Rafał Chwedoruk
prof. Rafał Chwedoruk Źródło:PAP / Mateusz Marek
- Świat, w którym wprowadzano w Polsce 500+, a świat obecny, są relatywnie inne - mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl prof. Rafał Chwedoruk z Uniwersytetu Warszawskiego.

DoRzeczy.pl: Dzisiaj prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę podnoszącą świadczenie „Rodzina 500+” do 800 złotych. W okresie prekampanii Prawo i Sprawiedliwość mocno wykorzystuje argument tego świadczenia, chociażby podczas rodzinnych pikników. Czy podniesienie tego świadczenia może mieć wpływ na przepływy wyborców?

Prof. Rafał Chwedoruk: Moim zdaniem na przepływy elektoratu to nie będzie miało żadnego wpływu. Świat, w którym wprowadzano w Polsce 500+, a świat obecny, są relatywnie innymi światami, mimo niewielkiego dystansu czasowego. Wtedy, kiedy PiS powracał do władzy, żyliśmy w dobie rozbudzonych społecznych aspiracji na tle socjalnym. Wynikało to daleko z traum transformacyjnych, ale i widocznych w Polsce pośrednio, bo bez recesji, odczuwalnych skutków światowego kryzysu gospodarczego z 2008 r. Kryzysy w wymiarze społecznym tym się cechują, że gdy się kończą, to gwałtownie rosną społeczne aspiracje. Pojawia się oczekiwanie rekompensaty. Moim ulubionym tego przykładem jest Winston Churchill, który wygrywa II wojnę światową, ale później przegrywa z Partią Pracy, która obiecuje bezpłatną służbę zdrowia.

Platforma w 2015 r. nie wyczuła nastrojów społecznych?

Tak, w 2015 r. Platforma Obywatelska nie zidentyfikowała tego momentu, a wiek emerytalny był tego idealnym potwierdzeniem. PiS to zrozumiał i trafił w oczekiwania. Wszyscy mówili o demografii, ale ten program był odbierany jako substytut bardziej progresywnego systemu podatkowego.

Jakie nastroje dominują dzisiaj?

Od jakieś czas dobrym punktem odniesienia jest wojna. Żyjemy w czasach identyfikowanych przez obywateli jako kryzysowe. Po raz pierwszy olbrzymia część Polaków nie jest bardziej zamożna, niż była półtora roku temu. Odzwyczailiśmy się od takiej fluktuacji, ale to jest już zjawisko trwałe. Są różnego rodzaju sektorowe kryzysy, zjawiska na kanwie inflacji, wkrótce być może widmo recesji. Jeśli kryzys staje się naszą codziennością, to stajemy się bardziej egoistyczni, partykularni, interesuje nas stan własnej kieszeni, poziom życia najbliższych. Stajemy się niechętni solidarności społecznej, a pokazują to wszystkie badania, również te dotyczące elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. Co więcej, to doświadczenie może mieć pewien efekt mobilizujący dla najbardziej liberalnych – spod znaku Platformy, czy Konfederacji. Paradoks polega na tym, że PiS nie miał wyjścia. Sukcesy tej partii, dzisiaj z wielu powodów niemożliwe do powtórzenia, polegały na zdolności mobilizacji takich grup społecznych, które są trudne do zmobilizowania, które interesuje konkretne świadczenie, własna sytuacja materialna, a nie ideologiczne imponderabilia. PiS chcąc podtrzymać swój poziom poparcia, musiał to zrobić. Efekt w żaden sposób nie będzie mógł być porównywalny do tego, co stało się w ubiegłej dekadzie.

Czytaj też:
Prezydent podpisał ustawę ws. 800+. "To wydatek inwestycyjny"
Czytaj też:
Rafalska: W 2016 roku rozpoczęła się era prowadzenia prawdziwej polityki prorodzinnej

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także