Hawaje. Ktoś nie wydał rozkazu
  • Wojciech CejrowskiAutor:Wojciech Cejrowski

Hawaje. Ktoś nie wydał rozkazu

Dodano: 
Lahaina. Mieszkańcy Hawajów walczą ze skutkami pożarów
Lahaina. Mieszkańcy Hawajów walczą ze skutkami pożarów Źródło:PAP/EPA / Etienne Laurent
Korespondencja z USA II Pożoga na wyspie Maui – krajobraz apokaliptyczny.

Spalone samochody porzucone przy plaży – ludzie uciekli do wody. Kto nie dojechał, skakał w wodę ze skał. A woda nie była ratunkiem gwarantowanym. Na wodę spadały płonące płachty popiołów, tworzyły kożuch ognia, który kopcił trującym dymem – trzeba było uciekać dalej w morze i tam czekać ratunku. Rodzice z pięciorgiem dzieci przetrwali, bo uczepili się deski. Wielu innych utonęło, bo nawet dobry pływak nie da rady unosić się na wzburzonej wodzie 12 godzin. Ratunek nie przychodził. Ludzi łowiły prywatne łodzie, pospolite ruszenie bez dowódcy i bez możliwości koordynacji – ktoś wyłączył telefony, ktoś odciął sieć, ktoś nie wpuszczał na teren katastrofy dziennikarzy. W USA na miejscu każdej katastrofy pojawiają się natychmiast i znikąd ekipy telewizyjne. Oglądamy transmisje na żywo i to pomaga ruszyć na pomoc w miejsca, które pokazuje TV; pomaga zabrać to, czego tam najbardziej potrzeba… Tym razem ktoś nie wpuścił dziennikarzy i pospolite ruszenie ratowników działało na oślep. Gdzie jest wojsko? Wszędzie na Hawajach jest wojsko.

Całość dostępna jest w 34/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także