Polska miała możliwość organizacji unijnego szczytu w związku z prezydencją w Radzie Unii Europejskiej. Według doniesień medialnych rząd Donalda Tuska zrezygnował z tej możliwości, żeby prezydent Andrzej Duda nie pełnił roli gospodarza. Szczyt zostanie zorganizowany w Belgii. Ta decyzja wywołała polityczną burzę.
Lisicki i Cejrowski komentują
W najnowszym odcinku programu "Antysystem" Paweł Lisicki i Wojciech Cejrowski skomentowali m.in. kwestię polskiej prezydencji w UE. – Z jednej strony wiadomo, że nie ma to żadnego, realnego znaczenia, a więc to, że Polska 1 stycznia przejęła przewodnictwo, czy przodownictwo w Unii Europejskiej. Formalnie nie ma to większego znaczenia – wskazywał red. naczelny "Do Rzeczy". – Przodownictwo to dobre słowo, marksiści lubią takie – kpił Wojciech Cejrowski.
– Zdążyłem zauważyć kilka rzeczy. Po pierwsze, Polska zrezygnowała z organizacji nieformalnego szczytu tylko dlatego, by prezydent nie był jego gospodarzem. To małostkowość. Po drugie, państwo, które sprawuje prezydencję, może proponować agendę i projekty. Tu docieramy do rzeczy istotniejszej. Najważniejszym celem polskiej prezydencji ma być wsparcie dla członkostwa Ukrainy w UE. Jesteśmy w jakimś teatrze absurdu. Nie dość, że nie pomożemy sobie, to przygotowujemy projekt, który może nam zaszkodzić w dłuższej perspektywie – mówił Paweł Lisicki.
– Gdyby ktoś mądry tam usiadł i wczytał się w przepisy, co oznacza prezydencja. Być może są tam szczegóły, które mają wpływ np. przy wypłacaniu pieniędzy, co może być decyzją czysto administracyjną. Wówczas można się targować np. z Niemcami – tłumaczył Wojciech Cejrowski.
Zwiastun 107. odc. programu "Antysystem". Całość dostępna dla Subskrybentów.