Jaki: Niemcy boją się dyskusji z Polakami. Chcą nas pouczać

Jaki: Niemcy boją się dyskusji z Polakami. Chcą nas pouczać

Dodano: 
Patryk Jaki, europoseł
Patryk Jaki, europoseł Źródło:PAP / Wojciech Olkuśnik
– To oczywiste, że faktycznym szefem Tuska jest Manfred Weber. Tusk został wysłany po to, by zostać osadzony jako namiestnik w Polsce – w rozmowie z DoRzeczy.pl mówi Patryk Jaki, europoseł Suwerennej Polski.

DoRzeczy.pl: Dwa tygodnie temu padł pomysł debaty premiera Morawieckiego z Manfredem Weberem. Premier argumentował to tym, że nie chce rozmawiać z Tuskiem, a z jego przełożonym. Teraz wraca - Jarosław Kaczyński pytany o debatę z Tuskiem również odpowiedział, że może rozmawiać z Weberem. To chwyt marketingowy w okresie wyborczym ze strony Zjednoczonej Prawicy, czy do takiej debaty rzeczywiście powinno dojść?

Patryk Jaki: To naturalne, że szef powinien rozmawiać z szefem. To oczywiste, że faktycznym szefem Tuska jest Manfred Weber. Tusk został wysłany po to, by zostać osadzony jako namiestnik w Polsce i jest na to dużo dowodów. Po pierwsze, Niemcy jako poważne państwo od momentu transformacji inwestują swoje zasoby w Polskę. Dlatego poprzedniczka Platformy Obywatelskiej – KLD – miała być finansowana z niemieckich pieniędzy, o czym mówił jeden z jej założycieli. Po to właśnie, by być niemieckim zasobem politycznym. Niemcy chcieli mieć swoich polityków w Polsce. Polska nie jest dla Niemców jednym z państw Unii Europejskiej, ale kluczowym państwem z punktu widzenia ich cynicznego interesu, o czym pisał Friedrich Naumann w słynnej "Mitteleuropa" w 1916 r. Tusk był przez Niemców obsadzany na różnych stanowiskach, a w zamian za to, zgadzał się na machnięcie ręką na polskie stocznie, przymusową imigrację. Wszystko to chcieli Niemcy. Niemcy inwestują również w NGO-sy, które inwestują w różne projekty jak Campus, który zresztą pokazuje, jaka jest prawdziwa twarz Platformy Obywatelskiej. Do tego są potężne niemieckie medie, przypomnijmy Axela Springera, chociaż zmieniła się struktura właścicielska, to nadal wiodącą rolę mają Niemcy. Ta rodzina zawsze była związana z polityką, z CDU/CSU, z obecną formacją Webera. Rozkładając to na czynniki pierwsze - jasne i oczywiste jest, że Weber byłby odpowiednią osobą do debaty.

Obserwując to, w jaki sposób wyglądają dyskusje o Polsce, chociażby na arenie Parlamentu Europejskiego, z politykami z Europy Zachodniej, to dostrzega pan sens takiej rozmowy?

Dostrzegam sens szczególnie w rozmowach z Niemcami, którzy roszczą sobie prawo do decydowania o tym, co dzieje się w Polsce, a tak naprawdę nigdy otwarcie nie mieli odwagi skonfrontować się z polskim politykiem. Szczególnie skonfrontować to, co mówią z faktami. Sam wezwałem do debaty Katarinę Barley i ona również uciekała tak, jak teraz Weber. Oboje wiedzą, że podczas takiej debaty można zadać poważne pytania. Do tej pory oni udają, że tych pytań nie słyszą. Mówią, że w Polsce system sądownictwa jest upolityczniony, a sami mają ten system najbardziej upolityczniony w Europie. Padłyby pytania odnośnie do reparacji. Niemieccy politycy dużo mówią o praworządności, co to za praworządność, jeśli za zbrodnie się nie płaci? Kolejne sprawy to Nord Stream, nowe sposoby blokowania atomu... Dlatego tak boją się dyskusji, bo oni mogą jednostronnie pouczać Polaków, a potrzebna by była konfrontacja ich zapowiedzi z faktami.

Czytaj też:
Miedwiediew odpowiada szefowej MSZ Niemiec. Pokazał zdjęcie
Czytaj też:
Znowu niemiecki atak na Polskę

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także