W Częstochowie, niedaleko Jasnej Góry, łatwiej o cud. To jednak nie jest ten przypadek. W Rakowie Częstochowa zwyciężyły rozsądna, planowa praca, spokój i biznesowe doświadczenie. Dzięki temu klub, który jeszcze kilka lat temu tułał się po niższych ligach, nie miał (i dalej nie ma) nowoczesnego stadionu i wielkiego miasta, które pomaga rozkręcić piłkarski biznes, jest dzisiaj na polskim futbolowym szczycie.
Może otworzyć nawet bramy piłkarskiego raju, czyli awansować do Ligi Mistrzów, jeśli tylko w rewanżu pokona FC Kopenhaga (w pierwszym meczu Raków pechowo, po samobójczym golu, przegrał 0:1). Nawet jeśli mistrzowie Polski tę rywalizację przegrają, to jesienią zagrają w Lidze Europy – rozgrywkach, w których też można się zmierzyć z potentatami i sporo zarobić, a polskie drużyny grają tam tylko od święta.
Jak to możliwe, że Raków tak szybko przeszedł od biedy do sukcesów, zostawiając w tyle o wiele bogatszych i bardziej znanych rywali: Lecha Poznań, Legię Warszawa, Śląsk Wrocław?
Bez chadzania na skróty
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.