Wagnerowcy w Warszawie?
  • Dariusz WieromiejczykAutor:Dariusz Wieromiejczyk

Wagnerowcy w Warszawie?

Dodano: 
Najemnicy Grupy Wagnera
Najemnicy Grupy Wagnera Źródło: Wikimedia Commons
Straszeniem ludzi można wygrać kampanię wyborczą, ale nie wygrywa się kampanii wojennych.

Przełomowych odkryć dokonuje w dziedzinie wojskowości minister Mariusz Błaszczak. Stoją one w jaskrawej sprzeczności nie tylko z obowiązującą od ponad wieku doktryną wojny manewrowej, lecz także z wojenną doktryną stojącą u podstawy sukcesów marszałka Józefa Piłsudskiego. Jak wiemy, w trakcie zwycięskiej wojny z bolszewikami w roku 1920 armia polska, rozlokowana na wschodnich rubieżach państwa, cofnęła się pod naporem sowieckich armii aż na linię Wisły, dopuszczając Tuchaczewskiego na przedpola Radzymina i Płocka. Po nieudanej próbie przejęcia inicjatywy na froncie południowym i uprzedzenia w ten sposób sowieckiego ataku polskie dowództwo zdecydowało się na kontrolowany odwrót, następnie zaś uderzenie w odsłonięte lewe skrzydło wyczerpanego natarciem przeciwnika. Kontrofensywa znad Wieprza zapoczątkowała pogrom najeźdźczej armii, najpierw w bitwie warszawskiej, a następnie niemeńskiej.

Kult odbitej ziemi

Taktyka ta nie była jednak odkryciem marszałka Piłsudskiego. W pierwszej wojnie światowej opracowali ją wykrwawieni wojną pozycyjną Niemcy. Początkowo, pod dowództwem gen. Ericha von Falkenhayna, byli oni zwolennikami kurczowej obrony zajętych i ufortyfikowanych pozycji. Obrona każdego metra zajmowanego terytorium doprowadziła do przerażających rzezi i straty milionów żołnierzy w krwawych młynach Sommy, Isonzo, Verdun i Ypres.

Artykuł został opublikowany w 39/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także