DoRzeczy.pl: Ambasadorowie państw UE porozumieli się w sprawie tzw. rozporządzenia kryzysowego, które stanowi ostatni element paktu migracyjnego. Przeciw głosowały Polska i Węgry. Jak pan ocenia tę sprawę?
Jan Mosiński: Decyzja kolegium ambasadorów jest w mojej ocenie niezrozumiała. Jestem święcie przekonany, że w kwestiach polityki migracyjnej i azylowej mamy do czynienia z wyłączną kompetencją państw członkowskich. Okazuje się jednak, że UE brnie w ślepy zaułek.
Dlaczego ślepy?
Ponieważ przymusowa relokacja nie załatwi sprawy. Przypominam, że Niemcy sami opłacali różnego rodzaju fundacje transportujące migrantów do Europy. W czasie, gdy Donald Tusk był szefem Rady Europejskiej problem przybrał miarę potężnego kryzysu. W mojej ocenie pomoc w miejscach, skąd ruszają migranci byłaby najlepszym rozwiązaniem, bądź odsyłanie ich do krajów pochodzenia. Przyjmowanie wszystkich, następnie rozdzielanie po krajach członkowskich wbrew ich woli, to droga donikąd. Dlatego my konsekwentnie mówimy „nie” i myślę, że państwo polskie w ramach swoich kompetencji ma do tego prawo. Dlatego również rozpisaliśmy referendum w tym zakresie, które zaskutkuje tym, że wetujemy ten pomysł, a następnie KE odstępuje od niego.
Dlaczego w pana ocenie politycy opozycji namawiają do bojkotu referendum?
Opozycja nie chce tego referendum dlatego, że w razie niekorzystnego dla niej wyniku, będzie musiała wykonać tę decyzję. Osobiście jestem święcie przekonany, że obywatele w punkcie 4., dotyczącym przymusowej relokacji skreślą odpowiedź „nie”. Tego obawia się Platforma Obywatelska. Polacy nie chcą polityki migracyjnej w Polsce, która chce zafundować nam Zachód. Polacy chcą mieszkać w bezpiecznym kraju. Jeśli opozycja wygrałaby wybory, to będą stosować się do decyzji KE. Niedawno pan poseł Łącki wprost powiedział, że trzeba przyjąć migrantów. W UE robią coś innego, a w Polsce również jeszcze coś innego. Nie można im ufać.
Czytaj też:
Kuźmiuk: Referendum w Polsce jest kluczowe dla sprawy przymusowej relokacjiCzytaj też:
"Mamy dość". Mocne słowa Kosiniaka-Kamysza
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.