Osobisty ranking idoli Ziemkiewicza
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Osobisty ranking idoli Ziemkiewicza

Dodano: 
Joseph Conrad (Józef Teodor Konrad Korzeniowski)
Joseph Conrad (Józef Teodor Konrad Korzeniowski) Źródło: Wikimedia Commons
Pozwalam sobie przedstawić swój „alfabet idoli” – ludzi, którzy mnie ukształtowali.

Boże Narodzenie, czas szczególnej refleksji, także o tych, dla których staropolski zwyczaj każe pozostawiać przy wigilijnym stole wolne nakrycie. Ten świąteczny nastrój udzielił mi się na tyle, że pozwalam sobie dziś na coś, czego zwykle unikam – choć, proszę tego wyzwania nie brać za „gwiazdorzenie”, jestem często zachęcany i pytany. Na tzw. ton osobisty. Ponieważ redakcyjne doświadczenie uczy, że lubią państwo w świątecznych numerach różnego rodzaju subiektywne alfabety i rankingi, pozwalam sobie przedstawić swój „alfabet idoli” – ludzi, których podziwiam bądź w różnych okresach życia podziwiałem, a przede wszystkim, którzy mnie ukształtowali, zwłaszcza te moje cechy, które państwo znają.

BRADBURY, RAY

Skłamałbym, twierdząc, że „451 stopni Fahrenheita” było pierwszą czy największą fascynacją lekturową mojej młodości. Takich fascynacji było wiele, nie sposób dziś policzyć, tym bardziej że gust stopniowo mi się zmieniał – ale podziwiając wielu różnych autorów, zwykle nie mówiłem sobie: tak właśnie chciałbym pisać. W wypadku Bradbury’ego zaś – owszem. Poza tym z czasem mój szacunek dla tej powieści stale rósł, gdy – już jako bardziej publicysta polityczny niż prozaik – obserwowałem narastanie „politycznej poprawności”, lewackiej cenzury, mnożenie się „prześladowanych” i roszczeniowych mniejszości, mediokrację oraz ogólne zidiocenie Zachodu, czyli wszystko to, co pokazał i zanalizował Mistrz już w wydanej w roku 1951 powieści o paleniu książek.

CONRAD, JOSEPH

Nikt lepiej nie zdefiniował powinności literatury: wymierzyć widzialnemu światu najwyższą sprawiedliwość, wydobywając na jaw prawdę. Nigdzie nie zostało lepiej opisane bolesne przejście od dzieciństwa do dojrzałości niż w „The Shadowline”, nigdzie nie wskazano bardziej celnie, co nas czyni ludźmi cywilizowanymi i trzyma „w postawie wyprostowanej”, niż w „Heart of Darkness”, gdzie na dodatek, podobnie jak w „Nostromo”, doskonale przewidział polski szlachcic, rzucony w przestwór oceanów, świat globalizacji, w którym dziś żyjemy, i duchowe skutki tej sytuacji. Już za samo to można wybaczyć pisarzowi przyciężki z dzisiejszego punktu widzenia styl i plątanie wątków. A ja na dodatek znalazłem w Conradzie, poza wzorcem pełnienia pisarskiej służby i mądrością „paru prostych prawd”, bohatera literackiego, który nieodparcie skojarzył mi się z moim Tatą.

Cały artykuł dostępny jest w 51/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także