Polacy tęsknią, żeby być jednym narodem, z tej tęsknoty budują sobie rozmaite historyczne mity, dzięki którym wierzą, że kiedyś, przynajmniej w wielkich chwilach, takim zjednoczonym narodem byli, ale prawda jest taka, że od stuleci nie jesteśmy w stanie przekroczyć podziału na „panów” i „chamów”. W każdej sytuacji historycznej, po chwilowych uniesieniach, podział ten wraca, przy czym jego istotą jest to, że każda ze stron każdego sporu siebie samą wpisuje we wzorzec szlacheckości, a swych polskojęzycznych wrogów uznaje za podrzędne, „chamskie” plemię. W krajach zachodnich, których rozwój społeczny szedł inną drogą, wojny i spory toczone były i są o rzeczy konkretne: pieniądze, władzę, przywileje stanowe i układy zbiorowe. W Polsce wszystko to sprawy drugorzędne: rzecz najważniejsza to dystrybucja szacunku – udowodnienie, że my jesteśmy panami, a wy chamstwem, i to wy macie zdejmować z szacunkiem czapki przed nami, a nie my przed wami. Przy czym obie strony chlubią się tym, że nawet zwyciężone nigdy nie ulegną i czapkować chamom, choćby i zwycięskim, ani myślą.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.