Prof. Flis: Politycy zapominają, że Twitter to nie cała rzeczywistość
  • Mateusz KosińskiAutor:Mateusz Kosiński

Prof. Flis: Politycy zapominają, że Twitter to nie cała rzeczywistość

Dodano: 
Socjolog, dr hab. Jarosław Flis
Socjolog, dr hab. Jarosław Flis Źródło: PAP / Tomasz Gzell
- W polityce – spokojni, racjonalni, zmieniający zdanie wyborcy nie tweetują. Warto o nich przypominać – mówi w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

DoRzeczy.pl: Panie profesorze, na ile w sytuacji takiego dużego zamieszania w polskiej polityce, które nie zdarzyło się w ostatnich kilkunastu latach w Polsce, analizy politologiczne są cenne, a na ile są po prostu wróżeniem z fusów z racji tego, że nie mamy możliwości porównawczych?

Prof. Jarosław Flis: Na pewno trzeba do tego podchodzić z ostrożnością. Chociaż sytuacje są nowe, to znamy z historii przypadki eskalacji i deeskalacji życia politycznego w poszczególnych krajach, więc warto mieć odniesienie. Na manifestacjach socjalistów i narodowców sto lat temu, kastet był standardowym wyposażeniem porządkowego, a pod pazuchą był rewolwer. Kastet szedł w użycie zawsze, a rewolwer, jak było naprawdę gorąco. Łatwo sobie wyobrazić, co tam się działo. To nie była tylko polska specyfika, ponieważ w Hiszpanii eskalacja między dwiema stronami konfliktu skończyła się wojną domową i 200 tys. ofiar. Warto mieć to z tyłu głowy.

Czy media społecznościowe podkręcają konflikt?

Części klasy politycznej, głównie tej, która komunikuje się przez Twitter, wydaje się, że Twitter to cała rzeczywistość. Myślą, że polityka przeniosła się na Twitter i polega na przerzucaniu się komunikatami o tym, „kto kogo zaorał” i wstawianiu emotikonów z naprężonym muskułem. Przypomina mi się moje osiedlowe podwórko i teksty typu „Fikasz? Siknę i znikasz!”. To taki trzepak, ale to przykre dla wszystkich. Permanentne uczestnictwo w „łajnoburzach” nie ułatwia oglądu rzeczywistości – „Odprysk łajna w oku nie wyostrza wzroku”. W szczególności utrudnia to pamięć o tym, że są tacy, co na tym Twiterze nie siedzą i to oni mogą rozstrzygać o wyniku wyborów. Nie ma tu znaczenia, kto ma więcej polubień, bo więcej polubień mają ci, którzy są bardziej bojowi. Ich widać. Przypomina mi się historia znajomej dentystki, która miała w gabinecie zawieszone rysunki dzieci. Przyszła do niej pani z Urzędu Skarbowego, która spytała się, czy ta specjalizuje się w leczeniu dzieci. Dentystka odparła – „nie, dorośli nigdy nie zostawiają rysunków”. W polityce – spokojni, racjonalni, zmieniający zdanie wyboryc nie tweetują. Warto o nich przypominać.

Czy wybory samorządowe nie giną trochę w tej polaryzacji? Mam wrażenie, że wybory samorządowe znikną nieco w tej dużej polityce.

Nie, prędzej wielka polityka połamie sobie zęby na wyborach samorządowych. Wielka polityka wyobraża sobie, że wybory samorządowe będą wyglądać jak „ustawki” na Twitterze. Okaże się, że jest inaczej. Wiemy, że wybory samorządowe borykają się z dużym problemem, przewagą urzędujących burmistrzów. Wiele osób to dostrzega, bardzo mało osób to analizuje. Tutaj sytuacja jest gorąca, politycy mają swoje odruchy, jak PO w 2010 i PiS w 2018. Partie te myślały, że skoro rządzą i królują w sondażach, to ta fala będzie je nieść. Potem okazało się, że to zupełnie tak nie działa. Gdy kandydaci PiS przyjeżdżają i mówią – jak w Krakowie Małgorzata Wasserman, że „nowy kandydat, nowe możliwości” – znaczy to tyle, że „jeśli wybierzecie kandydata z partii rządzącej to my wam posypiemy pieniędzy”. To ma efekty kompletnie odwrotne – działa na wyborców jak płachta na byka. Nigdy przed 2018 PiS nie miał tak złego przełożenia zdobytych głosów na realną władzę. PO w 2010 roku też odbiła się od wielu miejsc bardzo boleśnie, choć w wyborach parlamentarnych wygrywała tam w cuglach, jak Bielsko-Biała, Szczecin, Wrocław.

Czytaj też:
Prof. Żurawski vel Grajewski: Trwa czyszczenie sceny z przeciwników unijnego mainstreamu
Czytaj też:
Prof. Grosse: Niemiecka opinia publiczna więcej niż o protestach mówi o delegalizacji AfD

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także