Wybory z 4 czerwca 1989 roku były tylko częściowo wolne. Oczywiście była to duża zmiana wobec kompletnie zafałszowanych wyborów, które odbywały się wcześniej, przez ostatnie niemal pół wieku. Niemniej trudno, z dzisiejszej perspektywy, powiedzieć, aby 4 czerwca Polska stała się naprawdę wolna od dawnych wpływów. Wiele dotychczasowych układów przetrwało. Zadbano o to podczas rozmów okrągłostołowych oraz w czasie mniej oficjalnych spotkań w Magdalence.
Przy okazji kolejnej rocznicy 4 czerwca, głos zabrał Lech Wałęsa, jeden z kluczowych uczestników rozmów przy Okrągłym Stole, które doprowadziły do wyborów kontraktowych.
Wałęsa: Walczyłem z systemem
"Ja tak naprawdę to się wstydzę, że musiałem się zgodzić na niedobry kompromis, wstydzę się porozumienia z komunistami, ale inaczej nie można było. Musiałem się zgodzić, bo ciąg dalszy musiał nastąpić. Ale nie oszukiwałem. Ja nie walczyłem z ubekami, ja walczyłem z systemem – dlatego musiałem ciąg dalszy realizować. A już kolesie usiedli sobie i niektórzy nie mieli ochoty na jakąś tam walkę" – powiedział były lider "Solidarności" w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
"Delegacja rządowa była w Polsce z oficjalną wizytą, byli tam wszyscy najważniejsi. Mazowiecki był już premierem, a ja byłem jeszcze znanym związkowcem po wszystkich walkach, więc musieli się ze mną spotkać. Ja zacząłem tak rozmowę na Parkowej: 'proszę pana, za chwilę upadnie mur berliński, za chwilę padnie związek sowiecki. Czy panowie jesteście przygotowani?'. Powiedzieli mi: 'przyjacielu, chcielibyśmy mieć takie problemy. Za naszego życia to się nie zdarzy, na naszych grobach wyrosną wielkie drzewa'. Musieli przerwać następnego dnia wizytę w Polsce i pomyśleć, jak wracać do Niemiec. Dlaczego tak się pomylili? Bo wprowadził ich w błąd Gorbaczow. Gdzieś około miesiąc wcześniej był z oficjalną wizytą w Niemczech, trochę wypili i powiedzieli mu: 'weź, skończymy z tym murem berlińskim'. A Gorbaczow odpowiedział: 'wrócimy do tej rozmowy za sto lat'. Byli przekonani, że to jest niemożliwe i nie wierzyli, że mur może upaść. A ja jako rewolucjonista, musiałem to przewidzieć – tak, jak przewidziałem też wiele innych rzeczy" – stwierdza Wałęsa.
Przekonuje, że nie był prorokiem, ale "rewolucjonistą oddanym dobrej sprawie. "Dopóki mi ludzie wierzyli i mnie wspierali, to wszystko mogłem zwyciężyć i zwyciężałem. A potem wlazł w to Macierewicz i zrobił mnie agentem, podważył moje zaufanie" – stwierdza gorzko Lech Wałęsa.
Czytaj też:
4 czerwca dniem wolnym od pracy? "To był przełom"